Cześć Dziewczyny, seria Ultra Doux od Garniera raz mnie już zachwyciła swoją odżywką - olej awokado i masło Kartie - więc bez wahania sięgnęłam po inny wariant, który stosunkowo niedawno wszedł na polski rynek. Sekrety Prowansji to 3 zestawy szampon+odżywka o różnych wariantach - Lawenda&Róża, Morela&Olejek migdałowy oraz Rozmaryn&Liść oliwny. Mój wybór jest chyba oczywisty jako wielbicielka lawendowych aromatów.. Czas na recenzję, tym bardziej, że opakowanie wczoraj opróżniłam ostatecznie.
Opakowanie to typowa dla tej serii Garniera tubka wielkości ręki, spłaszczona. Stoi na nakrętce, w której, o dziwo, nie zbiera się woda. Zatrzask jest solidny, ale też jest dobrze wyprofilowany, dzięki czemu nie ma raczej problemów z otwieraniem. Niestety przez kształt nakrętki przy otworze zbiera się pełno produktu, to zasycha i wygląda bardzo nieestetycznie, a wyczyścić to wcale nie jest łatwo. Wizualnie wygląda fajnie (ot takie proste słowo).
Konsystencja jest skandaliczna jak na odżywkę do włosów. Strasznie wodnista przez co spada z dłoni, a jej resztki, które dotrą do włosów pomału po nich spływają. Nie chce się trzymać i nie daje się równomiernie rozprowadzić. Wydajność jest średnia w kierunku do niskiej. Kolor mlecznobiały. Zapach bardzo intensywny, wyraźnie lawendowo-różano-ziołowy. Początkowo byłam nim oczarowana, ale z czasem zaczął mnie męczyć. Mimo swojej siły w opakowaniu nie utrzymuje się na włosach.
Działanie również mnie nie zachwyciło. Praktycznie nic porzytecznego nie odnotowałam, bo tak jak się puszyły, robią to nadal, końcówki są suche i niezdyscyplinowane. Tak więc - w niewielkim stopniu ułatwia rozczesywanie, nie wygładza, nie zmiękcza i nabłyszcza włosów. A może to je włosy są zbyt wymagające...? Skład długi i raczej nie zachwyca. Olejek lawendowy został zesłany gdzieś na sam koniec, a na przodzie króluje alkohol, który powinien pozytywnie wpływać na włosy, a tego nie robi. Mogę się wręcz pokusić o stwierdzenie, że jest jeszcze gorzej niż przed rozpoczęciem używania tej odżywki. Włosy stały się suche i meganapuszone na końcach.
Cena: ok. 9 zł; 200 ml; ważna 12 m-cy; wszystkie większe drogerie
Podsumowując, jestem zawiedziona, ponieważ wiązałam z nią duże nadzieje. Nie wiem jak koło kultowej "awokao" można wypuścić na rynek jej całkowitą odwrotność?! Nie jest to skończony bubel, ale wg mnie jest naprawdę kiepska. Recenzje, które niedawno czytałam też są różne. Nie sądzę, abym się jeszcze kiedykolwiek na nią zdecydowała.
To na tyle, jeżeli chodzi o recenzję kosmetyku.
Dzisiaj ostatni dzień ferii, na który zaplanowałam "brak marnacji" i powolne przygotowania, co by jutro rano nie wpadać w panikę, że nie wiem co się dzieję.
Chyba nawet trochę się stęskniłam za odrobiną rutyny i codziennych ekscesów w szkole.
dzisiaj odnalazłam swojego starego bloga, oj co to było.. Małe, przemądrzałe i smutne dziecko, które uważa że 16 lat to już tak wiele. Odkryłam jednak, że kiedyś całkiem fajne zdjęcia robiłam, więc dodatkowo się napaliłam na lustrzankę. Wiem, wiem, dobre zdjęcia to mała zasługa aparatu, ale zabawa lustrzanką daje troszkę inne możliwości. Dylemat wielu - Nikon czy Canon?
Chciałabym jeszcze podziękować i pocieszyć tegoroczne maturzystki - będzie dobrze! Marta :)
Bu..ja nie miałam żadnej, ale jednej blogerce wysłałam wersję z morelą, mam nadzieję że lepiej się spisze :)
OdpowiedzUsuńCo do matury, to dasz radę! :) pisemne to pestka, a ustne to grunt żeby nie spanikować :D
Podobno morelowa jest troszeczkę lepsza w konsystencji.
UsuńSamym egzaminem to ja się specjalnie nie stresuję, ale dla mnie zły wynik to po 70%, bo nadal niewiele z nim zrobię.. :)
To ja jestem tą blogerką ;) i właśnie ta morelowa dobrze się spisuje, choć jest troszkę wodnista. Ja mam z natury włosy, które się puszą, ona jeszcze trochę je napusza, ale tylko zaraz po wysuszeniu, potem już włosy wyglądają w miarę normalnie i są miłe i gładkie w dotyku.
UsuńCo do aparatu to ja mam Nikona i sobie go chwalę ;)
Po tym jak sprawdziła mi się wersja z awokado, chciałam sięgnąć po inne warianty, ale na tą się nie skuszę, skoro odradzasz...
OdpowiedzUsuńNo to kiepsko, kiepsko widzę... A ostatnio zastanawiałam się nad zakupem, taki mają ładny design...
OdpowiedzUsuńCzyli nie warto...
OdpowiedzUsuńJejku czasy matury ... ;D hehe Matura w porównaniu z niektórymi egzamami na studiach to pikuś :D heh
OdpowiedzUsuńJa używam teraz Garnier Awokado i masło karite i jestem oczarowana tą odżywką :)
OdpowiedzUsuńJa skusiłam się po słynnej avokado&karite na wersję pomarańczową (morela i olejek migdałowy). Bubel nic nie robiący na włosach niestety.
OdpowiedzUsuńMiałam ją i rzeczywiście jest kiepska , pozostanę przy marce Dove jest niezawodna.
OdpowiedzUsuńA miałam ochotę kupić...
OdpowiedzUsuńwidzę, że po szatą graficzną widzę nic nie interesuje :) Ach matura, ciesze się, że mam to za sobą,ale chyba egzamin na prawo jazdy bardziej mnie stresował niż ona :)
OdpowiedzUsuńMuszę sobie kupić wersję awokado, bo słyszałam o niej dużo dobrego. Szkoda, że ta wersja jest taka kiepska :(
OdpowiedzUsuńOjj nie jesteś pierwsza osoba u której czytam, ze ten produkt się kompletnie nie sprawdził.
OdpowiedzUsuńFaktycznie ta odżywka jest raczej średnia. Używałam jej jesienią, kiedy dopada mnie mania na zapach lawendy. I głównie z tego powodu ją kupiłam. Ja też byłam oczarowana zapachem, nadal bardzo mi się podoba, ale konsystencja jest okropna, a działanie wyjątkowo przeciętne, więc nie wrócę chyba do niej.
OdpowiedzUsuńnie miałam jeszcze odżywek z serii prowansalskiej, ale jestem ciekawa szczególnie wersji z morelą - mojej mamie bardzo odpowiada :) ta lawendowa zapachowo zupełnie do mnie nie trafia, o ile lawendę lubię, tak różane połączenie jest bardzo męczące. seria Ultra Doux najbardziej przypadła mi do gustu w wydaniu "siły 5 ziół" :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A