Cześć Dziewczyny, w piątek nastał "Sądny Dzień" i odebrałam wyniki matury. Nie jest źle, ale zawsze mogło być lepiej. A może to tylko potrzeba mojego Ego, bo jakoś wszyscy mnie utwierdzają, że jest dobrze.. Jakkolwiek. Czyżbym dzisiaj miała zamiar pokazać kolejny peeling na blogu? Tak, ale w wersji do twarzy i ciała. Należy on również do grona kosmetyków naturalnych, które uwielbiam testować, ale zawsze zawieszam im wysoko poprzeczkę.. Nie ma co dalej się rozgadywać. Recenzję czas zacząć!
Opakowanie jest bardzo proste, ale wolę taki plastikowy słoiczek, który nie sprawia żadnych kłopotów niżeli ciężkie szkło, które jest podatne na uszkodzenia i podnosi cenę produktu w sklepie. Jest dość niewielkie i zgrabne, dzięki czemu można je wcisnąć do każdej kosmetyczki lub szuflady w łazience. Pokrywka ma wypustkę, która niesamowicie ułatwia otwieranie. Pomimo faktu, że części nachodzą na siebie solidnie bałabym się zabrać ten kosmetyk w podróż, bo dużo bezpieczniejsze są jednak zakręcane otwarcia. Papierowa etykieta jest niestety bardzo niechlujnie przyklejona, ale zawiera wszystkie potrzebne informacje.
Konsystencja w opakowaniu to proszek z ledwo zauważalnymi drobinami. Producent zapewnia nas, że taka forma produktu zapewnia nam maksymalne korzyści z zawartych w kosmetyku składników, które mogą się rozłożyć w środowisku wodnym. Po rozrobieniu z niewielką ilością wody otrzymujemy bardzo lejącą substancję, w której peelingujące drobinki z piasku Bora Bora są bardziej wyczuwalne, ale nie jest ich wybitnie dużo. Wadą jest bardzo szybkie wysychanie kosmetyku na skórze co trochę utrudnia wykonywanie zabiegu. Nie jest także wybitnie wydajny, ponieważ jednorazowo na twarz musiałam użyć około 4 łyżeczki proszku. Kolor jest biało-szary. Zapach jest przyjemny, ale delikatny i nienachalny. Czuć tu kokosa i jakby wanilię, więc na twarzy robi się słodko, ale niechemicznie.
Działanie mnie zadowala przy użyciu na twarz, ponieważ tutaj niewskazywane jest nadmierne tarcie. Na ciało mogłoby być dla mnie za słabe, ponieważ jestem zwolenniczką mocnych scrubów gruboziarnistych. W każdym razie, dość delikatnie, ale skutecznie usuwa obumarły naskórek i wygładza skórę. Nie odczuwam dyskomfortu, podrażnienia czy ściągnięcia. Działaniem ubocznym jest biały osad, który może się gdzieś zapodziać i straszyć przy niedokładnym zmyciu. Skład opiera się na ziemi okrzemkowej, algach oraz kwasie alginowym. Zawiera także olej z nasion słonecznika, ale nie odczuwam dodatkowego nawilżenia. Z drugiej strony nie przesusza skóry.
Cena: 8,79 zł; 30 g; sklep internetowy CosmoSPA lub ich Allegro
Podsumowując, niby nie jest źle. Opakowanie może trochę rozczarować, ale wnętrze bardziej się liczy. Na ogół lubię produkty do samodzielnego rozrabiania, ale ten przysparza mi małych problemów. Jego konsystencja jest zbyt lejąca, brudzi wszystko dookoła i bardzo szybko wysycha. Pomimo przyjemnych właściwości pielęgnacyjnych jakoś nie przekonał mnie do siebie na tyle, aby chętnie po niego sięgać regularnie.
Jaki jest wasz stosunek do nie-gotowych produktów?
Chętnie poznam wasze zdanie na ten temat.
Pozdrawiam, Marta
Jaki jest wasz stosunek do nie-gotowych produktów?
Chętnie poznam wasze zdanie na ten temat.
Pozdrawiam, Marta
Zaciekawiłaś mnie tym peelingiem ! Chętnie bym wypróbowała ;)
OdpowiedzUsuńJeśli tak to zachęcam, cena jest bardzo przystępna, a sklep ma ogólnie bardzo ciekawe kosmetyki :)
Usuńsama nie lubię robić sama produktów, jestem zbyt leniwa ;)
OdpowiedzUsuńTeż czasem odpuszczam z lenistwa, jak pomyślę ile po tym jest sprzątania...
Usuń