Cześć Dziewczyny, jakiś czas temu podczas zupełnie niezobowiązującej wędrówki do drogerii Natura tak całkowicie niespodziewanie spotkałam się z kompletem kosmetyków z nowej edycji limitowanej firmy Catrice - Candy Shock. Bardzo się ucieszyłam, bo u mnie ta drogeria średnio jest zaopatrywana albo to ja się spóźnię i zbieram resztki po innych. Tym razem miałam pełną szafę, ale narzuciłam sobie sama ograniczenia. Nie byłabym, jednak sobą, gdybym niczego nie kupiła. Dzisiaj swatche i szybka recenzja.
Wiele z Was prezentowało już na blogach kosmetyki za tej serii i z tego co pamiętam były to głównie lakiery. Mi kolory tak średnio się podobały i bałam się jakości, więc zrezygnowałam. Swatche różu i rozświetlacza widziałam wcześniej w internecie i nie powały, dlatego nawet po nie nie sięgałam. Cieni więcej nie potrzebuję. Natomiast nie czytałam nic o tych 2 specyfikach do ust, były jakoś tak przemilczane. Zaryzykowałam i postanowiłam przetestować na sobie. Mowa o peelingu do ust i balsamie.
Peeling do ust jest zamknięty w bardzo ładnym i poręcznym opakowaniu, który trochę wygląda jak długopis/ołówek. Pod skuwką kryje się gąbczasty aplikator w stylu błyszczykowych, z tym że mamy tu dziurkę, przez którą produkt się wydostaje.Końcówka jest obrotowa i to z jej pomocą dawkujemy sobie ile peelingu wypływa nam na aplikator - działa bez zarzutów i wydobywa średnią ilość.
Konsystencja jest bardzo gęsta, ale dzięki temu nie spływa nam z ust. Drobinki są malutkie, zresztą zastanawiam się czy to najzwyklejszy cukier nie jest, bo smak mają ewidentnie słodki. Jeśli mowa o smaku, tak, jak pocieram usta to coś tam mi do buzi wleci - słodki, niechemiczny, ale też nie jakiś konkretny np.owocowy, a szkoda. Bezbarwny. Zapach dziwny, jakby jakiś melon/arbuz/brzoskwinia, wiem jedno nie podoba mi się, ponieważ także nie jest sprecyzowany, a mógłby być jak np. produkt Lusha. Działanie nie jest tym czego oczekiwałam, gdyby drobinki były bardziej ostre naprawdę byłoby lepiej, bo jest ich wystarczająca ilość w takiej porcji na 1 użycie. W rezultacie usta są tylko delikatnie wygładzone, ale zastanawiam się na ile to kwestia drobinek, a na ile gęstej,oleistej reszty peelingu, która pozostaje na nich. Mała pojemność mu nie służy, nawet nie używając go specjalnie dużo za jednym razem nie starczy na długo.
Cena: 12,99 zł; 2,2 ml
Kolejnym kosmetykiem jest balsam do ust w nr C02 Sugar Shock. Do wyboru są 2 sztyfty różniące się jedynie tym kolorowym wkładem. Opakowanie typowe dla smarowideł do ust tej firmy - proste metalowe, tyle że srebrne i z grafiką. Trwałe, solidne, nic się nie zdziera, działa na porządny zatrzask i mamy pewność, że samoistnie się nie otworzy w torebce.
Konsystencje mamy 2 - pierwsza to porządnie zbita galaretka, w środku dosyć twardy, suchy kolorowy sztyft. Całość tworzy niemalże kamienną strukturę, która w kontakcie z ciepłą skórą delikatnie topnieje. Koloru nie uzyskamy z tym sztyftem, mimo jego drugiej części ( kojarzy mi się z różem Sleek Rose Gold - ciepły koral ze złotem). Na jasnej skórze dłoni jest zauważalny, ale na moich ustach, które do ciemnych nie należą, nie widać żadnej różnicy. Zmiana następuje w ich połysku, bo tutaj balsam się sprawdza - usta delikatnie, nienachalnie błyszczą z pomocą żelowej części i drobinek w kolorze złota. Zapach jest delikatnie mydlano-owocowy, nie utrzymuje się długo, więc nie będzie męczyć nosa. Działanie balsamu nie ma nic wspólnego z pielęgnacją - nie nawilża, nie odżywia, nie zapobiegnie wysuszaniu i pękaniu, nie zregeneruje już spękanych ust, a tylko może to podkreślić. Słowem nie jest to balsam!
Cena: 16,99 zł;
Podsumowując, przy każdym z tych rzeczy przeżyłam mały zawód, bo nie do końca tego się spodziewałam. Pomadki Catrice bardzo lubię, ale ten balsam nie jest dla mnie ani jako pomadka ani jako kosmetyk pielęgnujący. Peeling ma małe wady, ale ogólnie sprawdza się przyzwoicie. Na plus może być to, że nie spotkałam się jeszcze w polskiej drogerii z takim rozwiązaniem, zaraz potem idzie minus - edycja limitowana..
Spotkałyście się z kosmetykami z tej edycji ?
Co o nich myślicie?
Pozdrawiam i życzę słonecznej soboty, Marta
Moja natura też zawsze kiepsko zaopatrzona, ale tym razem nie żałuję, bo produkty nie kuszą.
OdpowiedzUsuńMoże dlatego nie było recenzji, bo produkty okazały się kiepskie? Szkoda bo już kiełkowała u mnie nadzieja, że balsam jest fajny i wart polecenia! Szukam czegoś co by nie kleiło ust, dało lekki połysk i pielęgnowało - szkoda, że tak nie jest :(
OdpowiedzUsuńHmm wygląda ten duecik fajnie, ale szkoda,że tak kiepsko z działaniem ;(
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że Catrice ma taki peeling :)
OdpowiedzUsuńmiałam ochotę na ten balsam ale ostatecznie odpuściłam ;)
OdpowiedzUsuńza to teraz na piling mam chęć :D
No to zapraszam do zakładki wymiankowej, bo ja postanowiłam się z nim rozstać ;)
UsuńInteresujące produkty :) peelingu do ust jeszcze nie miałam ;)
OdpowiedzUsuńTo mój pierwszy, ale o nich dużo czytałam, szczególnie o tym z Lusha, ale jak przyszło co do czego to się nie zdecydowałam :D
UsuńBardzo ładny odcień, chętnie wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że Catrice wypuściło peelimg:/
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie bardzo
OdpowiedzUsuńJak dla mnie kolory średnie.
OdpowiedzUsuń