Cześć Dziewczyny, jeszcze jakiś rok temu, jeden balsam mogłam zużywać miesiącami. Zawzięłam się jednak w sobie i wyrobiłam nawyk codziennego balsamowania. Na swojej drodze znalazłam już rewelacyjny balsam Balea Med z mocznikiem i odkryłam dobroczynność masła shea, jednak nadal szukam jeszcze czegoś lepszego. Ostatnio natrafiłam na polski kosmetyk marki Bielendy, ale czy spełnił moje oczekiwania ?
Opakowanie to dość duży plastikowy słój, bardzo prosty w formie i designie. Tworzywo jest jednak solidne i twarde, więc nie straszne mu wzloty i upadki.. Wygodnie oraz sprawnie się odkręca, a przez duży otwór przejdzie każdego rozmiaru ręka i wybierze co do ostatniego grama masło z środka.
Konsystencja jest na pograniczu masła i gęstego balsamu, o mi odpowiada. Dodatkowo jakby się lekko topi w kontakcie ze skórą i tym lepiej się je rozprowadza. Masełko sunie sprawnie po skórze, daje równomierne pokrycie i szybko się wchłania bez żadnej tłustej warstwy. Wydajność jest tragiczna, bo starcza na ok. 2 tygodnie codziennego używania. Kolor jest biały. Zapach wg mnie jest "dziwny". Jakby kwiatowy, może bardziej pudrowy. No sama nie wiem, osobiście nie podoba mi się, ale też nie przeszkadza, ponieważ jest dość delikatny i szybko się ulatnia ze skóry.
Działanie to przyzwoite nawilżenie skóry normalnej, ale jeżeli jest to kosmetyk dedykowany tej suchej to się nie zgadzam. Raczej nie jest to długotrwałe i następnego dnia odczuwam potrzebę ponownego sięgnięcia po balsam. Mimo wszystko skóra jest gładka i miękka w dotyku. Nadaje się do skóry wrażliwej, jak i po depilacji - nie podrażnia, nie powoduje szczypania, a łagodzi. W składzie znajdziemy masło shea, ekstrakt z bawełny, kwas hialuronowy. Zapach jest prawie na samym końcu, nie ma parafiny i parabenów, ale mimo to pojawiły mi się na łydkach małe krostki, czyli coś musi tę skórę zapychać..
Cena: 15 zł; 200 ml; drogerie Rossmann, Natura, Super-Pharm
Podsumowując, wykończyłam już to masełko po zaskakująco krótkim czasie. Nie zrobiło na mnie aż takiego wrażenia, żebym zaraz poleciała je odkupić. Jeżeli ktoś nie ma wymagającej skóry i lubi wspierać polskie firmy kosmetyczne może spokojnie po nie sięgnąć. Bawełniana wersja jako jedyna nie ma w sobie parafiny na początku składu (tym się głównie kierowałam przy wyborze). Dla mnie to taki przeciętniak w kierunku przyzwoitego kosmetyku, więc jest to raczej ocena 3,75.
Czy znacie te masła?
Co polecacie z Bielendy?
Jakie są wasze ulubione masła/balsamy/mleczka do ciała?
Pozdrawiam, Marta
Nie miałam go jeszcze, ale brzmi mimo wszystko ciekawie
OdpowiedzUsuńMiałam to masełko dość dawno temu, ale o ile pamiętam było przyjemne :)
OdpowiedzUsuńNie znamtego maselka ale masła uwielbiam chętnie bym i je przetestowala ;)
OdpowiedzUsuńChyba nigdy nie miałam żadnego masła do ciała z Bielendy
OdpowiedzUsuńPodziwiam za codzienne balsamowanie. Próbowałam wyrobić sobie ten nawyk, no ale niestety...
OdpowiedzUsuńPłyn do zmywania makijażu z tej serii jest bardzo fajny.
Dzięki za uznanie ;D Ja o tym płynie słyszałam sprzeczne opinie..
UsuńZ Bielendy jeszcze nie miałam masła do ciała. Ja najbardziej jestem zadowolona z kremów do ciała z Oriflame.
OdpowiedzUsuń