Cześć Dziewczyny, wiosna Poznaniu pełną parą. Pogoda jest bajeczna - słońce wdziera się do mieszkania każdą możliwą drogą, a ja przeprowadzam wiosenne porządki i uczę się do egzaminów. Warto sobie jednak zrobić małą przerwę na blogowanie, tym bardziej, że przerwa W blogowaniu była zbyt duża! W takich sytuacjach lubię sięgać po woski i z chęcią je dla Was recenzuję. Dziś wybór padł na Cassis z wiosennej kolekcji Q1 2015. Jeżeli jesteście ciekawe mojego zdania na temat tego zapachu to serdecznie zapraszam do dalszego czytania, z chęcią poznam też Wasze zdanie na ten temat.
Wosk ma piękny głęboki fioletowy kolor, na naklejce oczywiście dopasowana do nazwy ilustracja, która działa niezwykle zachęcająco. Opis zapachu producenta zamyka się w dwóch słowach - czarna porzeczka. Zawsze mam problem z "jednoskładnikowymi" woskami, ponieważ najczęściej okazują się płaskie, mdłe i monotonne. Wracając do czarnej porzeczki, która powinna być jednocześnie słodka, kwaśna i odrobinę gorzka. W tym wosku nie wyczuwam jej w ogóle. Dla mnie to jakaś mydlana, paskudna mieszanka! W opakowaniu rzeczywiście jest odrobinę tej goryczy, ale podczas palenia nie czuję prawie nic, nawet teraz siedząc tuż koło zapalonego kominka. Jego intensywność jest bardzo mała i szybko się wypala, tzn. po wypaleniu się tealighta nie nadaje się do ponownego zapalenia, ponieważ nie da już żadnego zapachu. Bardzo bym chciała opisać dla Was dokładnie co wyczuwam, ale dla mnie jest to zapach niepodobny do niczego. Z drugiej strony czytałam dużo pozytywnych opinii na jego temat... Ja nie polecam tego zapachu, ale na pewno znajdą się osoby, które uznają go za cudowny i najlepszy z całej kolekcji.
Cena: 7 zł; 22 g; sklep internetowy goodies.pl
Niedługo postaram się dodać post związany z kolorówką, ponieważ głównie po to został ten blog stworzony! Póki co serdecznie zapraszam Was na mojego Instagrama, który powolutku staram się ogarnąć. Z początku uważałam, że to zbędne i głupie i kojarzyło mi się głównie ze zdjęciami jedzenia czy selfie, ale teraz widzę, że to kopalnia inspiracji makijażowych, z których mam zamiar czerpać bez opamiętania!
Pozdrawiam, Marta
Mnie też on się nie spodobał i niestety, porzeczki nie wyczuwam, a szkoda, bo bardzo na ten wosk liczyłam :<
OdpowiedzUsuńJa też, bo m.in. zapach porzeczki kojarzy mi się z działką mojej babci, czyli pięknymi chwilami mojego dzieciństwa i to wszystko mogło być zamknięte w małym wosku zapachowym, a tu takie rozczarowanie...
UsuńMam tak samo ! Jeżeli tu czuć porzeczkę, to już chyba taką zamkniętą w słoiku, w zalewie cukrowej... ;)
UsuńNie znam i pewnie nie kupię, skoro nie czuć porzeczki, a szkoda. ;c
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :**
szkoda, że nie pachnie porzeczką ;/
OdpowiedzUsuńJeszcze chyba nikt w nim nie wyczuł porzeczki, a przecież to nie jest ciężki do odtworzenia zapach. :(
OdpowiedzUsuńJa czytałam raczej pozytywne opinie i się zaczęłam zastanawiać, czy to ze mną jest coś nie tak... Ogólnie nie przepadam za owocowymi zapachami od YC, mało który mi się podoba. Kwiatowe i świeże wychodzą im genialnie, a ta kategoria moim zdaniem jest najgorsza.
UsuńŚrednio lubię porzeczki :)
OdpowiedzUsuńmam wersję jagodową i jest spoko
OdpowiedzUsuńOoo, ja jagodowej jeszcze w swoich zbiorach nie mam, ale skoro jest spoko, to tylko kwestia chwili :)
UsuńCiekawa jestem zapachu ;)
OdpowiedzUsuńfajny wpis :) tylko skaluj obrazki, bo takie ogromne ładują się wieki i biorą masę transferu na telefonie
OdpowiedzUsuńSzkoda, że się nie sprawdził. A wydawałoby się, że czarna porzeczka będzie taka wyjątkowa :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCiężko znaleźć dobre pachnidła. Ja wolałabym jakieś owocowe (;
OdpowiedzUsuńRecenzje kosmetyków. Zapraszam!
Mi trudno się przekonać do owocowych zapachów, mało który mi odpowiada, a już ich trochę miałam. Kwiatowe za to prawie zawsze mnie urzekają aromatem i z chęcią po nie sięgam ;)
UsuńCiekawa jestem zapachu
OdpowiedzUsuń