Cześć Dziewczyny, kolejne wakacje minęły. Tegoroczne były dla mnie wyjątkowo pracowite, a kiedy tylko znalazłam czas na blogowanie padł mi laptop. Było trochę nerwów, ale finalnie wszystko udało się naprawić i myślę, że dalej będzie mi dzielnie służyć przez kolejne lata. Dzisiaj chciałabym omówić masło do ciała Korres, który kupiłam jakiś czas temu podczas wyprzedaży w Sephorze. Jeśli jesteście zainteresowane zapraszam dalej.
Opakowanie, według mnie, jest niestandardowe jak na masło do ciała, ponieważ do tej pory tego typu kosmetyki kupowałam plastikowych słoikach, nie w tubkach. Najważniejsze jest jednak to, że się sprawdza - można swobodnie dozować ilość używanego produktu, otwór się nie zapycha, tubka jest wykonana z miękkiego plastiku, a dodatkową zaletą, jest to, że można ją postawić na nakrętce, dzięki czemu kiedy nie używamy kosmetyku może on sobie swobodnie spłynąć na dno tubki. Wszystko jest szczelne i przyjazne dla podróżujących, w sumie to nawet bardziej niż przy wcześniej wspomnianych przeze mnie słoiczkach. Podczas naszych wakacyjnych podróży po prostu wrzucałam balsam do kosmetyczki i nie zabierał mi za dużo miejsca w walizce.
Konsystencja jest gęsta, typowa dla maseł do ciała. Podczas aplikacji mam mały problem z rozsmarowywaniem, podobnie jak w przypadku masła z Mythos, o którym wspominałam w poście z denkiem styczniowym - kosmetyk nie wchłania się od razu i pozostawia jakby smugi na ciele. Nie jest to wielki problem, ostatecznie kosmetyk i tak się wchłania i działa nawilżająco, chyba po prostu tak to wygląda przy kosmetykach o naturalniejszych składach, a ja byłam przyzwyczajona do bezproblemowej i szybkiej aplikacji drogeryjnych balsamów. Obawiałam się wydajności, byłam wręcz przekonana, że masło nie starczy na dłużej niż 2 tygodnie. Tymczasem jest już ze mną ponad miesiąc i zużycie określiłabym jako 2/3. Nie używałam go codziennie, ale często. Niewielka ilość starczy na pokrycie nóg i ramion. Kolor jest biały. Zapach był głównym prowodyrem zakupu. Jaśmin, czysty aromat jaśminu zamknięty w tubce. Jest intensywny i długotrwały, idealny dla wielbicieli, ale zdecydowanie nie da się używać tego kosmetyku, jeśli nie przepada się za tym zapachem. Ja już się szykuję na zakup wersji lawendowej, oby była równie mocna i autentyczna.
Działanie. Przede wszystkim masło to długotrwale nawilża skórę, nałożony na noc pozostawia na skórze delikatny film, który się utrzymuje do dnia następnego. Mi to absolutnie nie przeszkadza, nawet cieszę się, bo skóra pięknie się błyszczy (w granicach rozsądku, nie jest to błysk jakie dają nam np. suche olejki) i wygląda na zdrową i jędrną. Skóra jest miękka i gładka w dotyku, również te bardziej przesuszone partie jak łokcie czy kolana. Skład. Producent deklaruje, że kosmetyk składa się w 92,5 % z naturalnych składników i, że nie znajdziemy w nim m. in. parafiny, oleju mineralnego, silikonów, parabenów, sztucznych barwników, składników pochodzenia zwierzęcego. Nie jest testowany na zwierzętach, ale został za to przebadany dermatologicznie.
Producent: "Wygładzające (√) i silnie nawilżające (√) masło do pielęgnacji ciała. Polecane zwłaszcza do najbardziej suchych partii jak łokcie, kolana i pięty (√, ja do stóp używam osobnych kremów). Guawa jest wyjątkowym źródłem witaminy C, która stymuluje syntezę kolagenu w skórze. Masło Shea oraz ekstrakt z pigwy zmiękczają i nawilżają skórę (√). Olejki ze słonecznika, awokado i migdałów odżywiają oraz przewracają skórze gładkość i elastyczność (√). Masło zawiera ekstrakt z jaśminu, ekstrakt z pigwy, olejek migdałowy, polifenole z czerwonych winogron."
Cena: 49,90 z 99 zł; 125 ml; Sephora, sklep internetowy Natural-Products (54 zł), Allegro
Podsumowując, mnie ten kosmetyk oczarował, moją mamę podobnie. Cieszę się, że miałam okazję go przetestować, bo już po pierwszym zastosowaniu widziałam poprawę w kondycji mojej skóry. Skład, opakowanie, zapach, działanie - wszystko na plus. Szkoda tylko, że za taką małą pojemność trzeba aż tyle zapłacić. W regularnej cenie na pewno bym po niego nie sięgnęła, polecam szukać w internecie, gdzie można dorwać go dużo taniej. Zresztą myślę, że następnym razem tak właśnie zrobię. Polecam!
Pozdrawiam, Marta
A nie wiesz czy jeszcze będą w Sephora?
OdpowiedzUsuńZ tego co się orientuję, to ta wersja była wyprzedawana, aby zrobić miejsce na nowe kosmetyki Korres ;)
UsuńCiekawe to masełko, o tej marce jeszcze nie słyszałam :)
OdpowiedzUsuńMasełko fajne, godne polecenia, ale np. płyn do demakijażu już nie specjalnie przypadł mi do gustu, także firma ma swoje hity i te mniej udane kosmetyki.
UsuńCiekawy produkt :) nie miałam jeszcze niczego tej marki :(
OdpowiedzUsuńWarto się zainteresować, od jakiegoś czasu coraz lepiej z dostępnością na polskim rynku :)
Usuń