Cześć Dziewczyny, post napisany, a ja pewnie gdzieś w dolinie albo na górze w Tatrach. Postarałam się i przygotowałam coś na zaś co by o mnie tak zupełnie nie zapomnieć. I tak w wakacje dość rzadko piszę.. Jak j lubię kosmetyki pachnące jedzeniem. Mając do wyboru mydlane Dove i coś "prawie do zjedzenia" wybieram to drugie. Dzisiaj właśnie taki produkt - pachnący babcinym kompotem, ale jak jego właściwości pielęgnacyjne ? Zainteresowane zapraszam dalej :)
Opakowanie to smukła butelka mieszcząca się w dłoni. Wada I - plastik, z którego jest wykonana jest strasznie twardy. Tak twardy, że jest problem z wydobyciem produktu na początku, co dopiero będzie pod koniec... Wczoraj o mało nie rozwaliłam sobie łazienki, bo mi się wyślizgnęła i jak torpeda ruszyła w podróż.. No jestem na nie! Zatrzask mocny, solidny. Niemniej design jet ciekawy, taki kolorowy i owocowy.
Konsystencja jest rzadsza, ale odpowiednia do tego typu kosmetyku. Wydajność niestety nie powala. Na zdjęciu powyżej pokazałam Was ile zużyłam przy pierwszym zastosowaniu - łydki, uda i trochę na ramiona, brzuch i dekolt - zeszło 1/4. Wczoraj użyłam 2 raz i pozostała trochę ponad połowa. Nie powala. Drobinki są dość niewielkie, ale ostre i jest ich dużo. Kolor jest intensywnie czerwony. Zapach jest bardzo ciekawy. Dostępne są jeszcze 3 wersje - figi i daktyle, melon i arbuz, jeżyna i malina. Chwyciłam ze ten 2, ale jeszcze dla pewności powąchałam resztę.. Od razu pobiegłam z tym do kasy i wiedziałam, że to dobry wybór. Ten peeling pachnie dla mnie jak...kompot. No jakoś tak, jak moja babcia mi robi latem. Słodki zapach, wyraźnie czuć wiśnię, ale jest trochę chemiczny i zamiast porzeczki czuć bardziej migdała, z czasem robi się bardziej mydlany niż owocowy. Nie utrzymuje się na ciele.
Działanie peelingu mnie zadowala. Jest na tyle ostry, że czuję to jak mi ten obumarły naskórek znika :P Czytałam, jednak że wiele dziewczyn narzeka na nadmierne wysuszenie skóry. Nie wiem czy po tych 4/5 użyciach (bo pewnie na tyle mi starczy) stanie się tak u mnie, na razie nic takiego nie zanotowałam. Dobre jest to, że nogi mogę wyszorować mocno, a na górę trochę go rozrabiam z wodą/żelem i jest delikatniejszy.
Cena: ok. 5 zł, 120 ml; Natura
Podsumowując, dla fanek zdzieraków może to jakieś rozwiązanie, sama jestem zadowolona z działania. Niestety nie podoba mi się opakowanie i niska wydajność. Nie wiem czy do niego powrócę, bo uważam, że ta firma ma wiele innych, lepszych kosmetyków w zanadrzu.
Aaa, jutro wyjeżdżam do Zakopanego, a ja jeszcze nie spakowane. Typowe dla mnie.
Nie lubię tego typu rozrywek, nie bawi mnie chodzenie po górach, ani to miasto, ani górale.
Mam jednak nadzieję, że się odstresuje i miło spędzę czas z mamą przyjaciółką.
Pozdrawiam, Marta
a ja go lubię bardziej wolę od peelingów Joanny, są mocniejsze ;)
OdpowiedzUsuńJa też ;) Wg mnie to jedne z najbardzije udanych produktow tej firmy ;)
UsuńJa dziś kupiłam z Joanny Naturii pomarańczowy :) polecam, bo zapach ma obłędny!
OdpowiedzUsuńz pewnością. Ja miałam póki co truskawkowy i kawowy, który mnie powalił swoją autentycznością i intensywnością :)
UsuńGdyby nie ta wydajność, byłby mój :D
OdpowiedzUsuńuwielbiam go
OdpowiedzUsuńaż się zaczęłam śmiać gdy przeczytałam ten fragment z torpedą xD
OdpowiedzUsuńOsobiście zakochana jestem w peelingu kawowym własnej roboty więc raczej na niego bym się nie skusiła ;-)
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze...
OdpowiedzUsuńJedynie zapach by mnie zachęcił,więc raczej bym go nie kupiła.
OdpowiedzUsuń