2 lutego 2017

denko styczniowe

 Cześć Dziewczyny, to niesamowite jak ten czas szybko leci, tym bardziej podczas sesji. Na szczęście został mi tylko jeden egzamin za tydzień i będę miała kolejny semestr za sobą. 27 stycznia miałam 22 urodziny i mimo, że nie planowałam ich świętować to wyszło inaczej i dwa dni balowałam... Jak widać  'nowy rok - nowa ja' pełną parą. W temacie kosmetyków także są małe zmiany - planuję porządną inwentaryzację, którą zwieńczy wielkie rozdawanie kosmetyków koleżankom oraz wielkie zużywanie, żeby mieć tego jak najmniej i nie upychać po wszelkich szafkach, szufladach czy pudłach. Dziś na blogu efekty styczniowego zużywania.





  1. FARMONA TUTTI FRUTTI masło do ciała - nie lubiłam tego masła, a myślałam, że będzie zupełnie inaczej, ponieważ bardzo lubię ten zapach w peelingu do ciała TUTAJ czy płynu do kąpieli TUTAJ. W tym produkcie zapach mnie po pewnym czasie męczył, ale główny zarzut jest taki, że masło to nie miało konsystencji masła, dla mnie to był przeciętny balsam o średnich właściwościach. Na pewno do niego nie wrócę.
  2. THE BODY SHOP WILD ARGAN OIL odżywcze masło do ciała - ten produkt jest zupełnym przeciwieństwem poprzedniego - tak gęste, tak zbite, że aż ciężko się je nabierało. Rzeczywiście nawilżało skórę i otulało ochronnym filmem (nietłustym) nawet do następnej kąpieli, ale jak dla mnie było za mało wydajne przy takiej cenie. Pełna recenzja pojawi się na blogu niebawem. Nie planuję ponownego zakupu.
  3. WELLNESS&BEAUTY peeling cukrowo-olejowy z olejem z pestek mango i kokosem - uwielbiam te peelingi z Rossmanna. Podoba mi się w nich wszystko od prostego opakowania, przez cenę, konsystencję, zapachy po działanie. Dawno nie używałam peelingów, bo codziennie stosowałam dość ostrą szczotkę, ale teraz do nich wracam, więc myślę, że niebawem kupię pozostałe wersje zapachowe.
  4. BALEA  żel pod prysznic Sól z Morza Martwego&Mango - to był jedyny żel tej marki, którego szczerze nie lubiłam. Drażnił mnie zapach - sztuczny, ostry i niesamowicie intensywny - ale też konsystencja i to, że nie specjalnie chciał się pienić i podczas jednej kąpieli musiałam go dolewać na myjkę, żeby mieć pianę, przez co był też bardzo niewydajny. Klasyczne żele Balea polecam i uważam, że są najlepsze, ale do tego na pewno nie wrócę.
  5. ALVERDE żel pod prysznic LE Czarna Porzeczka - ten żel leżał u mnie w otchłaniach szafki z kosmetykami od lat, więc czas najwyższy było go wykończyć. Miał ładny zapach, lepszy skład niż takie przeciętne żele drogeryjne ale był średnio wydajny. Jak nadarzy mi się okazja to możliwe, że kupię kolejne wersje zapachowe.
  1. ROLLAND jedwab w płynie - tej produkt miałam latami i nie byłam w stanie go wykończyć, aż do teraz do roku 2017. A pisząc latami mam na myśli co najmniej 7. Kupiłam go w salonie jako produkt profesjonalny ale skład mimo zawartości kilku ekstraktów (z borówki, róży stulistnej, mirtu, chabra, korzenia łopianu, cytryny, babki czy herbaty) zawierał na początku składu silikony i alkohol. Od czasu zakupu 'odkryłam' oleje i teraz ich poszukuję w produktach do włosów. Nie kupię ponownie.
  2. BALEA szampon rewitalizując Rozmaryn&Melisa - mam mieszane uczucia względem tego kosmetyku, w ogóle szampony Balea sprawiają mi trudności przy ich ocenie. Z początku sprawdzają się dobrze, ale z czasem jest coraz gorzej. Po pewnym czasie miałam w przypadku tej wersji wrażenie, że nie domywa mi włosów i przez to jednorazowo myłam je nawet trzykrotnie. Plusem na pewno był efekt chłodzenia dzięki melisie w składzie i ziołowy, świeży zapach.  Nie kupię ponownie, czekam na promocję, abym mogła zaopatrzyć się w szampon Pharmaceris, który jak dotąd uważam za najlepszy. 
  3. BATISTE suchy szampon Eden - działanie takie samo jak przy poprzednich wersjach - przywraca włosy do ładu, albo pomaga w stylizacji - zapach mi się podobał, nie wiem nawet czy nie jest najprzyjemniejszy, bo to połączenie owocowych słodkich i kwiatowych nut. Zawsze do nich wracam.
  1. BIODERMA SENSIBIO woda micelarna AR (Anti-Redness) - jedna z moich ulubionych do demakijażu twarzy i oczu, zresztą ma całą rzeszę zwolenników, ale ostatnio używam trwalszych kosmetyków do makijażu i przerzuciłam się na demakijaż albo płynami dwufazowymi, albo olejkami, o których pisałam zresztą w poście zakupowym TUTAJ. Mam jeszcze zapas Biodermy w szafce, ale póki co zakupu nowej nie planuję
  2. ESTEE LAUDER Perfectly Clean głęboko oczyszczająca pianka i maska - na szczęście miałam małe opakowanie 30 ml, a nie pełnowymiarowe - 150, bo by mnie coś trafiło, gdybym wydała te 119 zł na takiego bubla. Na początku wydawała się fajna, o przyjemnej kremowej konsystencji, dodatkowo można ją zostawić na skórze w ramach maseczki, ale niestety ten produkt głęboko oczyszczający nie oczyszcza. Zmywa jakieś 60% tego co powinien, po dwukrotnym myciu przy użyciu silikonowego płatka, jeszcze przemywając twarz tonikiem miałam resztki podkładu. BUBEL, nie kupię ponownie!
  3. NACOMI peeling do twarzy skóra trądzikowa/mieszana i tłusta - nie przekonał mnie do siebie ten produkt, szybko mi się rozwarstwił, ale najbardziej denerwowała mnie tłusty film, który zostawał na twarzy, wynikający z zawartych w peelingu olejów jak jojoba, ze słodkich migdałów, z pestek winogron czy rycynowego. Możliwe jednak, że kupię inną wersję.
  4. ZIAJA LIŚCIE MANUKA pasta do głębokiego oczyszczania - znany i lubiony, także zaliczam się do tego grona. To jest chyba 5 zużyte opakowanie.  Na pewno kupię ponownie, póki co mam inne peelingi
  5. THE BODY SHOP OILS OF LIFE krem na noc - dużo właściwości tego kremu mi się podobało - zapach, opakowanie, konsystencja, ale niestety był dość drogi jak na krem zawierający silikon, który zapycha. Nie kupię ponownie.
  1. BALEA YOUNG SWEET WONDERLAND pomadka ochronna do ust - nie polecam pomadek do ust Balea, wyglądają słodko, ale nie robią na ustach nic. Zdecydowanie lepsze są już zwykłe pomadki Nivea czy Isana. Ta miała strasznie sztuczny zapach czekolady i zero właściwości odżywczych. Dodatkowo popsuło mi się opakowanie i nie mogę jej wysunąć z środka. Leci do kosza i na pewno nie kupię tej ani innej wersji.
  2. REGENERUM regeneracyjne serum do paznokci - w końcu to wykończyłam, a zajęło mi to trochę. Przede wszystkim nie widziałam rezultatów w wyglądzie skórek, co dopiero jeśli chodzi o paznokcie. Nie kupię ponownie.
  3. ESSENCE cień do powiek (22 Blockbuster) - to był chyba jeden z moich pierwszych cieni. Fajnie nadawał się do zmatowienia powieki, pod łuk brwiowy, czasem go nawet używałam zamiast pudru pod oczy. Obecnie nie kupuję już produktów Essence tak często jak kiedyś, ale nadal uważam, że mają perełki za grosze. Nie kupię ponownie, ale nie był zły, po prostu mam lepsze.
  4. INGLOT konturówka do powiek (525) - podobało mi się opakowanie, wygląda elegancko, ale niestety wszystkie napisy mi się z czasem zdrapały także nawet nie znam dokładnej nazwy tego kosmetyku. Kolor jaki miałam to granat z delikatnymi perłowymi drobinkami. Nie kupię ponownie, bo nie zastygała po chwili, przez co nie była aż tak trwała jakbym sobie tego życzyła.
  5. AVON EXTRALASTING pomadka (Vintage Pink) - dawno temu w liceum/gimnazjum był to mój ulubiony kolor na co dzień. Miała satynowe wykończenie, dobrą pigmentację i służyła mi długo, ale ponownie - nie kupię ponownie, bo są lepsze, zresztą pomadek mam tyle, że już ani jednej nie powinnam kupić do 2018...
Najbardziej mnie cieszą zużyte kosmetyki kolorowe, wiadomo, że najlepiej jest jak nowe zastępuje stare, a ja przez jakiś czas tylko dokładałam i dokładałam.
Kiedyś chciałam mieć tego jak najwięcej, co miesiąc kupowałam naprawdę solidne porcje nowości, dziś stawiam raczej na jakość, unikam promocji jak -40% w Rossmannie i dążę do optymalnej ilości zaufanych kosmetyków, która i tak pewnie będzie przez większość odbierana nadal jako 'ogrom', ale wiadomo, że kosmetykomaniaczki już tak mają.
Pozdrawiam, Marta 

10 komentarzy:

  1. Z tych produktów znam tylko peeling cukrowo-olejowy i pastę z Ziaji. Niestety pasta mnie uczuliła ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na szczęście nie mam wrażliwej czy alergicznej skóry, więc jeszcze nic mnie nie uczuliło, co najwyżej podrażniło chwilowo...

      Usuń
  2. Jak ja dawno nie miałam micelka z Biodermy...:) Szampony Batiste bardzo lubię,podobnie jak masła The Body Shop :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na rynek wyszło tyle płynów micelarnych dostępnych w drogeriach, że sama zapomniałam o Biodermie :D

      Usuń
  3. Zużycia bardzo imponujące, mi niestety w styczniu nie poszło najlepiej, ale mam nadzieję, że w lutym nadrobię :D Ja piankę Perfectly Clean bardzo sobie chwalę i dla mnie jest to jeden z najlepiej oczyszczających kosmetyków jakie miałam okazję używać. Skóra aż piszczy z czystości. Nie zdarzyło mi się jeszcze, żeby nie domyła któregoś z moim podkładów :) Masła TBS też należą do moich ulubieńców, są wybawieniem dla mojej suchej skóry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja też "skrzypiała", mimo to nie była domyta z makijażu, ale ja używam kryjących i długotrwałych podkładów ;)

      Usuń
  4. BIODERMA SENSIBIO to mój ulubieniec którego nie zamienię na nic innego !

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie to masełko arganowe przyduszało swoim zapachem;(
    Miałam zamiar kupić ten krem na noc ale skoro ma silikon w składzie chyba najpierw zaopatrzę się w jakieś jego próbki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie w pewnym momencie też, jest strasznie intensywny!
      Ja przez pierwsze tygodnie stosowania kremu byłam zadowolona, nic mi nie wyskoczyło, nie zapchało, ale tak jak pisałam w recenzji, są lepsze i bardziej eko :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...