22 stycznia 2017

nowości kosmetyczne stycznia

Cześć Dziewczyny, witam Was wszystkie w nowym roku 2017! Mój Sylwester w Warszawie przebiegł pomyślnie w gronie przyjaciół, ale, jak to zwykle bywa, nie obyło się bez przygód. Przynajmniej jest co wspominać. Pierwszy post tego roku to będą 'nowości kosmetyczne', bo przeglądając szuflady zauważyłam ich troszeczkę, więc czas najwyższy się nimi z Wami podzielić. Kilka z tych kosmetyków już używam, kilka nawet mam na wykończeniu, więc spodziewajcie się ich recenzji w najbliższym czasie. 




  1. The Body Shop OILS OF LIFE krem na noc - o tym produkcie pisałam już na blogu TUTAJ, więc ciekawski odsyłam do tamtego posta.
  2. THE BODY SHOP WILD ARGAN masło do ciała - pierwszy raz miałam masło z TBS i już je prawie wykończyłam, dlatego więcej dowiecie się o nim w recenzji, która powinna się ukazać się w przeciągu 2 tygodni (jak tylko ogarnę sesję).
  3. THE BODY SHOP kropelki rozjaśniające do podkładu - taki to urok białej skóry, że większość drogeryjnych podkładów jest za ciemna i trzeba kombinować. Dotąd miałam tylko biały podkład z Makeup Revolution, ale był za rzadki i zmieniał mi właściwości podkładów odrobinę. Zobaczymy jak ten się sprawdzi, bo już z pierwszych obserwacji widzę, że jest gęstszy, ale i trochę wpada w róż...
  4. THE BODY SHOP żel pod prysznic (Pinita Colada) - dzięki zakupom i karcie członkowskiej mogłam za złotówkę wybrać sobie jeden z wymienionych produktów i postawiłam na żel pod prysznic o przepięknym zapachu ananasa i kokosa. Sama z siebie bym się nie zdecydowała na zakup w normalnej cenie, bo doskonale wiecie, że dla mnie najtańsze i najlepsze są żele Balea!
  5. THE BODY SHOP VITAMIN C peeling enzymatyczny - to chyba będzie mój HIT kosmetyczny, chyba bo muszę go sobie odkupić po tym jak ukradła mi go własna matka! Pierwszy raz spotkałam się z tego typu produktem - roluje obumarły naskórek przy pomocy enzymów i kwasów! Na pewno pojawi się pełna recenzja na blogu.
  6. THE BODY SHOP CAMOMILE olejek do demakijażu -  chciałam przetestować nowy sposób demakijażu zamiast cięgle sięgać po płyny micelarne, które czasem nie radzą sobie z cięższym makijażem oczu i potrzeba do nich tony wacików. Od razu mówię, nie jestem do końca zadowolona, chociaż oczyszczanie twarzy olejkami mnie wciągnęło i rozpoczęłam poszukiwania tego najlepszego.
  1. SEPHORA maska oczyszczająca - wiele osób uważa ją za odpowiednik maski z Glam Glow, więc musiałam ją wypróbować i... jest rewelacyjna. Przede wszystkim jest w słoiczku, dzięki czemu nie muszę jej rozrabiać, dlatego częściej i chętniej po nią sięgam niż po dotychczasowe glinki z Organique. No i działa, 15 min i już widać miejsca, które były zanieczyszczone.
  2. SEPHORA WONDERFUL CUSHION rozświetlacz - trudno było go dorwać, bo w Starym Browarze ciągle był wykupiony jak je tylko wprowadzono. Bardzo ciekawy produkt, bo jest kremowy, ale zastyga i nie psuje podkładu. Ma ładny szampański kolor i sprawdza się nie tylko na twarzy, ale i na ciele. Jedyny minus to ta cholerna gąbeczka.
  3. SEPHORA płyn do demakijażu - jeszcze nie miałam do demakijażu nic z Sephora, a ten rozmiar czyli 125 ml idealnie sprawdzi mi się na wyjazdy. Mam nadzieję, że bez problemu poradzi sobie z eyelinerem i tuszem.
  4. SEPHORA olejek do demakijażu - tak, kolejny olejek do demakijażu w ramach poszukiwań idealnego. Tego jeszcze nie ruszałam, więc nic nie wiem na jego temat poza tym, że cenowo wypada lepiej nić TBS.
  5. SEPHORA korektory High Coverage (06 i 20) - o ile dobrze pamiętam to Lusterlux o nich bardzo dobrze mówiła u siebie na kanale. Krycie mają dobre, choć nie pełne. Mogą być dobrym zamiennikiem mojego ulubieńca, czyli Urban Decay Naked Skin, z tym że ten jest ekstrajasny.
  6. SEPHORA paleta cieni i cienie (230 i 302) - o ile maty Sephory są fajne i mocno napigmentowane, o tyle ten świecący cień, który w sklepie na swatchu wyglądać świetnie o tyle na oku już takiego efektu nie daje. Moim zdaniem jest po prostu zbyt zbity i trudno się go nanosi na powiekę, aby kolor i wykończenie było wyraźne.
  7. SEPHORA maskara The Maskara - dobrze pogrubia rzęsy, nie dając przy tym posklejanego efektu, ale w kontakcie z wodą rozpływa się i rozmazuje niemiłosiernie, więc póki pada śnieg lub deszcz poszła w odstawkę.
  8. SEPHORA polerka do paznokci - miałam starą polerkę z Essence, ale już mi się zdarła i nie spełniała swojego zadania. Niedawno rozpoczęłam swoją przygodę z hybrydami, ale taki bloczek przyda się zawsze.
  1. LANCOME woda perfumowana La Vie est Belle - słodki jesienny zapach, jeden z bestsellerów. Nadal moim nr. 1 jest Si od Armani, ale ostatnio wkręciłam się w zapachy i moja kolekcja stale się powiększa, zresztą szykuję się do postu na ten temat.
  2. PACO RABANNE woda perfumowana Olimpea - mała wersja zapachu, który myślałam że mi się nie spodoba, zupełnie nie wiem dlaczego. Okazało się, że jest z tej samej słodko-owocowej grupy zapachów co wspomniane przeze mnie Si czy La Vie est Belle i zastanawiam się nad zakupem pełnowymiarowego opakowania. 
  3. DOLCE&GABBANA balsam do ciała i pomadka (643) - prezent, który dostałam i chyba nie zużyję nigdy, bo zapach tego balsamu tak mi się podoba, że szkoda go używać na co dzień. Podobnie pomadka, o pięknym kolorze głębokiej czerwieni.
  4. ESTEE LAUDER zestaw miniatur - zestaw 4 miniproduktów, które dostałam przy zakupie prezentu świątecznego dla mamy (serum Advanced Night Repair i krem). Maskara fajnie się spisuje, podobnie krem pod oczy, ale tego kremu oczyszczającego nie polecam zdecydowanie.
  1. TOO FACED zestawy świąteczne - zestawy na święta od Too Faced mnie zachwyciły w tym roku, ale zdecydowałam się tylko na 2. Pierwszy to połączenie małej pomadki Melted (Peony) i różu Love Flush (Justify my love), a drugi to same produkty do ust - 3 Melted i jedna Melted Matte, która jest przepiękną czerwienią (Lady Balls). Takie pojemności mi w zupełności wystarczą, bo i tak pomadek zdaniem wielu mam za dużo.
  2. MAC PREP+PRIME Fix+ - kupiłam oryginalną wersję fix+, bo skończyłam miniaturę, a wersji lawendowej, która była limitowana trochę mi szkoda używać na co dzień. Właściwości ciągle te same, ciągle dobre - ściąga pudrowość, scala makijaż, nadaje lżejszy wygląd podkładu. Dodatkowo dostałam miniaturę tuszu i olejku do demakijażu, nad którym swoją drogą zastanawiałam się od pewnego czasu.
  3. URBAN DECAY baza pod podkład Pore Perfecting - baz wygładzających i przedłużających trwałość makijażu nigdy dość, ta sprawdza się zdecydowanie lepiej nić inne drogeryjne bazy, bo nie jest tak śliska i nie psuje wyglądu podkładu. W dodatki jest bardzo wydajna, więc zakup jest jak najbardziej korzystny.
  4. CATRICE podkłady All Matt plus (010 Light Beige) i HD Liquid Coverage (010 Light Beige) - kupione w promocji, bodajże 40% taniej, czyli naprawdę tanio. Pierszy miałam już dawno dawno temu, kiedy jeszcze nazywał sie Infinite Matt (TUTAJ), o drugim słyszę na okrągło i to raczej w samych pozytywach. Kolory są dla mnie nadal trochę za ciemne i za beżowe, ale od czego ma się kropelki rozjaśniające.
  5. NARS maskara Audacious Mascara - kolejna miniatura z Sephory, i dobrze, że ją dostałam, bo przekonałam się, że... jest do bani! Daje okropny efekt na moich rzęsach - są posklejane, oblepione, a szczoteczka ma tak ostre końce, że naprawdę łatwo sobie zrobić nią krzywdę. Poczekam jeszcze jak trochę podeschnie i dam jej jeszcze jedną szansę, ale kiepsko to widzę.
  6. GLAMBOX paleta cieni edycja limitowana I - powiem krótko - najlepsze cienie w najlepszej cenie. Są bardzo napigmentowane, pięknie się rozcierają i łączą ze sobą, a w dodatku ta kolorystyka. Zresztą już mogłyście zobaczyć tę paletę w akcji przy okazji tego makijażu TUTAJ. Koniecznie będę powiększać kolekcję Glam Shadows.
  7. URBN DECAY maskara Cannonball, L'OREAL maskara Volume Million Lashes Fatale, LANCOME maskara Hypnotic Waterproof - z tych wszystkich maskar używam do tej pory tylko L'Oreal i sprawdza się fajnie - pogrubia, wydłuża. Urban zdecydowanie nie jest w moim stylu, ma tradycyjną szczoteczkę, a ja wolę te silikonowe, i nie pogrubia wystarczająco, chociaż może się dobrze spisać przy dolnych rzęsach. Lancome natomiast oddała mi mama, bo miała problem z jej zmyciem, więc na wakacje będzie w sam raz, ale na co dzień niespecjalnie.
  1. BUMBLE AND BUMBLE primer - dostałam do zakupów miniaturę i powiem, że zostałam zaintrygowana. Używam go przed suszeniem włosów lub przed prostowaniem, nie skleja, nie obciąża, niestety chyba jest mało wydajny, bo zużyła już jakieś 2/3 a użyłam go może 5 razy.
  2. SISLEY krem matująco-nawilżający oil-free - pierwszy tak drogi kosmetyk na jaki sobie pozwoliłam, ale wiedziałam, że się u mnie sprawdzi. Rzeczywiście nawilża i matuje jednocześnie, podoba mi się zapach, ale nie wszystkim może przypaść do gustu. Sisley mnie kusi, ale póki co jeden produkt mi wystarczy.
  3. ORIGINS ORIGINAL SKIN serum rozświetlające - świetny produkt pod makijaż i właściwie wyłącznie tak go stosuję. Pięknie pachnie, delikatnie nawilża i nie pozostawia tłustej warstwy, nie waży mi podkładu, a skóra jest miękka i wygładzona.
  4. DERMA krem do rąk - zaczęłam dbać o swoje ręce, w końcu piękne paznokcie muszą iść w parze z zadbanymi skórkami i skóra dłoni. Nie zawiera silikonów, parabenów i innych sztucznych i zupełnie niepotrzebnych składników, a w kontakcie ze skórą z  robi się bardzo wodnisty. Ciekawe czy sprawdzi się tak dobrze jak Evree.
  5. NUXE REVE DE MIEL balsam do ust - po suchym olejku to chyba ich drugi najpopularniejszy produkt. Kupiłam go w promocyjnej cenie w Super-Pharm za jakieś 29 zł, gdyż byłam już zdesperowana i szukałam czegoś naprawdę mocno odżywczego. W 100% mnie nie satysfakcjonuje, ale i tak trafił do grona ulubionych.
Dobrnęłyśmy do końca. Przyznam, że jest tego dużo, ale w moim przypadku nie co miesiąc robię tak duże zakupy, zresztą staram się to wszystko regularnie zużywać, co pokazuję w postach z denkiem. Takie przynajmniej mam wytłumaczenie. 
Z chęcią dowiem się waszych opinii na temat tych kosmetyków. Co miałyście? Albo nad czym się zastanawiacie?
Pozdrawiam, Marta

7 komentarzy:

  1. O, proszę zrób post o perfumach, bo szukam czegoś nowego dla siebie, więc może mi podsuniesz jakąś ciekawą propozycję ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe nowości :) Zapach Lancome bardzo lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  3. sporo ciekawych kosmetyków

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja również zaczełam testować olejki i balsamy do oczyszczanie buzi i póki co jestem na dobrej drodze. Ten olejek z TBS też nie zrobił na mnie zbyt wielkiego wrażenia. Teraz mam kilka miniatur do testów i sama jestem ciekawa jak się będą sprawowały. Na chwilę obecną na prowadzenie wychodzi ten z L'occitane:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Sporo tego :) a najbardziej zaciekawiła mnie paletka cieni Glambox :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...