Cześć Dziewczyny, za hasłem "Lavender lubi" za każdym razem kryje się co innego. Czasem post obfituje w nowe propozycje muzyczne, czasem są to filmy. To dopiero trzecia odsłona ulubieńców nie związanych z kosmetykami, ale zrozumcie - ciężko ich znaleźć i staram się robić to od serca, a nie na siłę, "bo miesiąc się kończy". Dziś będzie o wszystkim i o niczym. Świeży powiew wiosny/lata, który czuję całą sobą i postaram się wam to przekazać.
Kwiaty (szczególnie różowe i fioletowe goździki) to od niedawna nieodzowny element dekoracji mojego domu, ale również zdjęć na bloga. Szczególnie to drugie jest dla mnie ważne. Staram się rozwijać, ulepszać moje małe miejsce w wielkim internecie i myślę, że zmiany jakie zachodzą są znaczące i widoczne. To udowadnia, że nie potrzeba wcale wielkiego i drogiego sprzętu, aby zrobić coś ciekawego i dobrego jakościowo...
Ten miesiąc obfitował w gorące dni, czasem przeplatane burzą, ale o tych zapominamy... Jak jest ciepło człowiekowi zwyczajnie nie chce się jeść kotletów, a figura korzysta swoją drogą (absolutnie wystrzegam się diet!). Moja mama ma obsesję na punkcje koktajli i soków (o czym było już w październikowym poście), dlatego prawie codziennie dostaję świeżo wyciskany sok z jabłek lub koktajl truskawkowy <3. Dodatkowo opycham się na potęgę moją ukochaną sałatą - rukolą - czy to na kanapce z szynką parmeńską i pomidorami czy w sałatce z fetą. Odkryłyśmy też w otchłani szafki kuchennej przenośny grill i teraz grillujemy na balkonie. Nadal zdrowe jedzenie ;)
Tyle czasu wolnego można poświęcić na seriale. Oczywiście nie mogłabym pominąć mojego ulubionego - Californication, którego 7 sezon wyszedł dopiero tej wiosny. Zaczęłam też oglądać całkiem fajne i nietypowe zjawisko - Breaking Bad, który powoli mnie wciąga do swojego świata :)
Miało być niekosmetycznie, ale muszę wam pokazać mój najnowszy i najpopularniejszy look. Straszny minimalizm z akcentem na usta. Większość produktów, które tu użyłam pokazywałam w Ulubieńcach . Niestety ostatnio nie miałam zbyt dużo okazji na wyjście z domu, więc poza imprezami i maturami nie nosiłam make upu. Zamierzam jednak to zmienić na rzecz bloga ;)
Moje małe szaleństwo... <3 Przyszła do mnie dzisiaj z rana paczuszka od Pani Emily ze Stanów, gdzie znajdowało się 20 wosków Yankee Candle niedostępnych u nas. Jeszcze ich nie otwierałam i już wiem, że takie przyjemności będę sobie dawkować przez kolejne miesiące.. Razem z tymi wcześniej kupionymi tworzą niezłą gromadkę, która nie mieści mi się w 2 pudełkach. Obłęd!
Moje dwa ulubione zapachy ostatnio to:
To wszystko co na dzisiaj przygotowałam.
Post na szybko, ponieważ jestem świeżo po ostatniej maturze! Angielski ustny zdany na 97%, więc jest co oblewać.
Czekam na komentarze, wasze propozycje np. dotyczące kolejności recenzji YC.
Pozdrawiam, Marta
Piękne kwiaty i te jedzonko ♥
OdpowiedzUsuńJedzonko pyszne, aż mam ślinotok jak sobie przypominam te smaki :D
UsuńIle wosków!!! Zazdroszczę :D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie mam już ich gdzie trzymać... nie pozostaje nic innego jak zabrać się za palenia ich w kominku ;)
UsuńWow, taka ilość wosków na raz mnie powaliła :D gratuluję wyniku z angielskiego! Mnie właśnie ustny ang przerażał najbardziej, ale jakoś się udało na 80%.
OdpowiedzUsuńJa angielskiego bałam się najmniej, ale trudno byłoby inaczej, skoro miałam tego przedmiotu najwięcej ze wszystkich ;)
UsuńAleż Ci zazdroszczę tej paczki z woskami !! :D ♥
OdpowiedzUsuńNiestety trochę kasy przy tym poszło, więcej wyniosła mnie przesyłka niżeli same woski, ale było warto...
Usuńile wosków! a makijaż bardzo mi się spodobał :)
OdpowiedzUsuń