2 sierpnia 2018

Denko lipcowe


 Cześć Dziewczyny, długo mnie nie było, ale dużo się działo i blog był na ostatnim miejscu na liście rzeczy do zrobienia. Nie zmienia to faktu, że cały czas ten temat był z tyłu mojej głowy i mam kilka postów zaplanowanych na przyszłe tygodnie, kiedy już mam więcej czasu wolnego. Na początek chciałabym się rozprawić z pustymi opakowaniami, czyli moje ulubione denko. Można tu znaleźć parę produktów, które regularnie pojawiają się u mnie w kosmetyczce, ale zużyłam też trochę ciekawych nowości...




  1. BATISTE suchy szampon Cherry i Rose Gold - te suche szampony pojawiają się u mnie praktycznie w każdym denku. Są najlepsze!
  2. KORRES szampon do włosów normalnych Aloes&Lebiodka - pokładałam w nim spore nadzieje, bo bardzo lubię markę Korres, ale niestety produkt ten wypadł średnio, a kosztował mnie ponad 80 zł. Dość dobrze się pienił, ale nie oczyszczał skóry głowy zbyt dobrze, gdzi ei tak wzięłam poprawkę na to, że jest to kosmetyk o bardziej naturalnym składzie niż przeciętny szampon w drogerii i będzie delikatniejszy. Mam jeszcze dwa inne warianty, mam nadzieję, że okażą się skuteczniejsze.
  3. ALTERRA szampon do włosów Objętość - kiedyś testowałam te szampony i nadal zauważam to samo - są bardzo dobre, łagodne dla skóry głowy, nie przesuszają włosów, ale cholernie niewydajne. Takie opakowanie zużywam w  jakieś 2-3 tygodnie. Mimo to lubię po niego sięgnąć od czasu do czasu.
  4. SCHWARZKOPF GLISS KUR ekspresowa odżywka do włosów - mimo, że składem nie powalają mam słabość do tych odżywek, ponieważ zdarzają się dni, kiedy po prostu nie mam czasu, siły albo ochoty nakładać podczas kąpieli standardowej odżywki lub maski. W takim wypadku idealnie sprawdza się ten spray, który natychmiast nabłyszczy moje włosy oraz ułatwi mi ich rozczesanie. Kupuję regularnie.
  5. BUMBLE&BUMBLE IVISIBLE OIL odżywka do włosów - beznadziejna odżywka, która swoje kosztuje, na szczęście ja ten egzemplarz dostałam jako miniatura do zakupów. Słabo nawilżała, jedynie ładnie pachnie i w miarę ułatwia rozczesywanie. Nie wiem gdzie się podziała magiczna moc olejków. Z marką B&B mam relację "love-hate", ponieważ albo coś mi się bardzo spodoba i nie mam dla tego produktu zamiennika, albo coś jest dla mnie totalnym bublem. Niestety tym razem to bubel, po którego na pewno ponownie nie sięgnę.
  1. BALEA płyn do kąpieli Lawenda - kiedyś już miałam te płyny i średnio byłam z nich zadowolona, ale będąc w DM ostatnio skusiłam się ponownie, głównie z powodu niskiej ceny. Nadal podtrzymuję to, co napisałam w pełnej recenzji tego produktu. Jest przyjemny, ale nie najlepszy. Mimo to kojący zapach lawendy w kąpieli to jest to czego mi trzeba. Możliwe, że przy kolejnej okazji kupię ponownie.
  2. RITUALS olejek pod prysznic Sakura - bardzo przyjemny produkt, jeśli ktoś lubi delikatne formuły do mycia ciała, albo nie lubi się balsamować, ponieważ olejki tej marki pozostawiają skórę czystą, ale delikatnie nawilżoną. W odróżnieniu od znanych olejków Nivea czy Isana ten pachnie przepięknie i wygląda elegancko, ale jego cena jest też dużo wyższa. Ja zdecydowanie wolę pianki, które mogę nakładać na rękawice do mycia lub gąbki. Do olejków już raczej nie wrócę, chyba że kupię je w zestawie.
  3. THE BODY SHOP żel pod prysznic (Pink Grapefruit) - swój pierwszy żel TBS mogłam, dzięki karcie członkowskiej, wybrać sobie za 1 zł, w przeciwnym razie nigdy nie sięgnęłabym po tak drogi żel pod prysznic (ok. 26 zł za 250 ml). To opakowanie kupiłam w promocji, za połowę ceny, ponieważ zakochałam się w tym zapachu - bardzo intensywny, odrobinę kwaśny i gorzki, idealny na lato! Żel jest stosunkowo gęsty, przez co jest wydajny, dobrze się pieni i podoba mi się opakowanie. Jedyną wadą jest cena. Jeszcze mam jakieś zapasy, dzięki tej promocji, ale nie ma opcji, żebym kupiła go w regularnej renie.
  4. BALEA pianka do golenia Caribbean Dreams - uwielbiam te pianki, są gęste, wydajne, pięknie pachną i maja cudowne opakowania. Co najważniejsze działają i ułatwiają golenie. Nie jest to produkt, który muszę koniecznie mieć w łazience, ale przy okazji zakupów w DM na pewno kupię kilka sztuk na zapas.
  5. KORRES nawilżające mleczko do ciała Jaśmin - recenzowałam już bardzo podobny produkt od Korresa, jakim było masło do ciała, również o zapachu Jaśminu. Nadal podtrzymuję co napisałam względem masła, a mleczko jest troszeczkę lżejszą wersją tamtego kosmetyku. Pachnie równie pięknie, dobrze nawilża, ale jest stosunkowo drogi. Jeśli skuszę się na niego ponownie to na pewno kupię go przez Internet, gdzie jest dużo tańszy.
  6. FRANK BODY scrub kawowo-kokosowy oraz BODY BOOM scrub kawowy Truskawka - dwa peelingi kawowe, dwóch rożnych marek. Frank Body kupiłam z ciekawości i raczej dla porównania z kultowymi Body Boom i powiem szczerze, że wolę ten pierwszy. Pozostawia warstwę olejków, które sprawiają że skóra jest odżywiona, nawilżona i przede wszystkim ma piękny blask. Body Boom mnie trochę rozczarowało, ale może wynika to z wygórowanych oczekiwań. Ten zapach niespecjalnie mi przypadł do gustu, bo był zbyt mdły, może inne opcje będą lepsze. Muszę koniecznie zrobić ich pełną recenzję! Jeden i drugi produkt będę testować dalej.
  1. DR.JART+ CERAMIDIN krem regenerujący - dostałam do zakupów w Sephorze małe opakowanie tego kremu, który podobno jest bestsellerem i ciągle jest wyprzedany. Na mnie nie zrobiła takiego dobrego wrażenia, odżywiał ale też mam przeczucie, że przy dłuższym stosowaniu mógłby zapychać. Na zimę może okazać się zbawienny dla kogoś z suchą skórą, ale ja raczej na pewno go nie kupię w dużym opakowaniu.
  2. EVREE PURE NEROLI żel punktowy - pisałam swego czasu o supermocy olejku z drzewa herbacianego TUTAJ, ale od czasu do czasu kupuję specjalne kosmetyki na ewentualne zmiany. Są dobre, ale olejek jest zdecydowanie lepszy i tańszy oraz wydajniejszy. Teraz testuję żel Sylveco i póki co uważam, że jest skuteczniejszy. Do tego raczej nie planuję wrócić.
  3. BOTAME FARMACY hydrolat z oczaru wirginijskiego - świetna alternatywa dla drogeryjnych toników. Opakowanie ze sprayem, więc nie zużywamy wacików, tworzy przyjemną mgiełkę. Reguluje proces wydzielania sebum, nawilża, łagodzi zaczerwienienia. Jest stosunkowo tani, dostępny w aptece. Kupiłam już drugie opakowanie.
  4. FITOMED serum nawilżająco - wygładzające Lukrecja Gładka - bardzo dobry skład, cena, małe poręczne opakowanie, a mimo to nie sięgałam po ten kosmetyk zbyt często. Całkiem dobrze sprawdzało się jako baza pod makijaż, ale samodzielnie za mało nawilżało, nawet jak dla mojej mieszanej skóry. Możliwe, że kupię ponownie, żeby przy regularnym stosowaniu zobaczyć jakie daje efekty.
  5. SEPHORA peelingujące chusteczki do demakijażu Zielona Herbata - pokazywałam już w poprzednich denkach inne wersje. Nawet się z nimi polubiłam, szczególnie z wersją kokosową i yuzu. Zielona Herbata z jednej strony jest gładka z drugiej ma szorstkie wypustki, dosyć mocno szorują skórę nawet przy małym nacisku, więc nie jest to produkt dla każdego. Ja wolę coś enzymatycznego do peelingu twarzy, ale na wyjazdy to świetna opcja żeby zabrać jak najmniej rzeczy. Możliwe, że kiedyś kupię ponownie.
  6. KORRES POMEGRANATE krem-żel nawilżający - bardzo dobry krem na dzień dla osób ze skórą mieszaną/tłustą. Sprawdza się jako baza pod makijaż, współgra z moimi podkładami, szybko się wchłania i nawilża skórę. Nie zawiera alkoholu, silikonu, za to ma w sobie kilka wyciągów roślinnych i olejów. Kupię ponownie.
  7. LANCOME VISIONNAIRE Crescendo peeling progresywny - jest to swoista miesięczna kuracja kwasami. Oczywiście na tego typu rzeczy jest czas poza sezonem letnim, ja zużyłam to kilka miesięcy temu. W jednym opakowaniu mamy dwie formuły na 14 dni każda. Produkt nie należy do najtańszych, ale nie spełnił wszystkich obietnic producenta. Wolę zapłacić taką samą sumę za zabiegi kwasami w gabinecie medycyny estetycznej. Na pewno nie wrócę do tego produktu.
  1. OOZOO maseczka do twarzy Premium Black - kupiłam tę maskę jako zupełną nowość i właściwie taki gadżet. Patent ze strzykawką nie przemówił do mnie, bo prawdę mówiąc zrobiłam to zbyt szybko i znaczą część zawartości rozlałam na toaletkę zamiast na płat maski. Mimo to skóra była przyjemnie nawilżona, ale nie tłusta.  Cóż, nie pozostaje mi nic innego jak kupić drugie opakowanie i staranniej ją zaaplikować.
  2. GLAMGLOW maska oczyszczająca Supermud - pokochałam tę maskę, oczyszcza jak żadna inna, chociaż czasem może skórę chwilowo podrażnić przez zawarte w niej kwasy. Teraz występuje w większej pojemności więc jak tylko wykończę resztę masek tego typu kupię tę, w nowym opakowaniu.
  3. SEPHORA  maska oczyszczająca Miedź i Cynk - świetna maska, dobry zamiennik dla droższej maski Glamglow. Dobrze oczyszcza pory, ściąga je przy okazji, można ją spokojnie zastosować punktowo na noc. Mam drugie opakowanie w zapasie.
  4. SEPHORA maska na usta Róża oraz maska pod oczy Zielona Herbata - maska z ustami wydawała mi się zbędnym kosmetykiem, ale przed wyjściem warto sobie takie coś zaaplikować. Szczególnie kiedy mamy w planach noszenie wyrazistej pomadki. Zakupu maski pod oczy nie trzeba uzasadniać, bo to najlepszy dla mnie sposób żeby zmniejszyć opuchliznę pod oczami i rozjaśnić skórę natychmiastowo. Z tego co kojarzę to te warianty są już wyprzedawane, więc po zużyciu moich zapasów będę musiała wypróbować inne opcje.
  5. EFEKTIMA płatki pod oczy Wine-Therampy oraz Hialu-Life - moim zdaniem są to jedne z najlepszych płatków pod oczy, które dodatkowo możemy dostać w Rossmannie i to w bardzo dobrej cenie. Działają świetnie, ale jak to z tego typu produktami bywa dosyć krótkotrwale. Mimo to bardzo lubię po nie sięgać. Mam spory zapas!
  6. PATCHOLOGY FlashPatch płatki pod oczy na noc - płatki do stosowania podczas wieczornej pielęgnacji. Zawierają retinol, peptydy i ekstrakt z arniki. To droższa opcja, ale daje fajne rezultaty. Z tego co widziałam to dużo wizażystów ich używa. Na pewno kupię ponownie.
  1. CATRICE podkłąd matujący All Matt Plus (010  Light Beige) -  dawno dawno temu używałam jego starej wersji pod inną nazwą, ale produkt sam w sobie wydaje mi się, że pozostał bez zmian. Krycie określiłabym jako średnie, kolor, mimo że najjaśniejszy, do super jasnych nie należy, ale tragedii też nie ma. Ma lekką konsystencję, ale nie trzyma matu zbyt długo. W skrócie - jest mocno średni, ale dzięki swojej cenie, należy do podkładów, które warto wypróbować. Możliwe, że na jesień kupię ponownie.
  2. ESCADA woda perfumowana Desire Me - ten zapach był w mojej kolekcji od bardzo dawna i postanowiłam go wykończyć. Należy do grupy zapachów słodkich z czekoladą, kawą i tiramisu w nutach głowy. Zdecydowanie na zimniejsze miesiące. Na pewno nie kupię ponownie.
  3. BELL LOOK NOW! transparentny puder matujący - tani puder dostępny w Biedronce, dobrze matował skórę w strefie T i przedłużał trwałość w pozostałych miejscach. Pod oko zdecydowanie za suchy. Niska cena na plus, ale opakowanie przeciwnie. Wygląda tanio, niechlujnie, szybko się psuje. Póki co testuję inne pudry.
  4. BELL LADYCODE baza pod makijaż - kupiłam tę bezę dawno temu w Biedronce. Dobrze się sprawdzała jako baza wygładzająca, bo nie była zbyt śliska, dzięki czemu podkład się lepiej trzymał. Raczej nie jest już dostępna, zresztą mam lepsze, więc nie kupię jej ponownie.
  5. CLINIQUE eyeliner w pisaku Preety Easy - kupiłam go z poleceń na YT. Rzeczywiście był precyzyjny, pędzelek zamiast filcu to świetne rozwiązanie. Był mocno czarny, ale zdarzało mu się odbić na powiece czy rozmazać. Dosyć szybko wysechł, ale Kat von D był jeszcze mniej wydajny. Na razie nie wiem czy kupię ponownie.
  6. TOO FACED baza pod makijaż Hangover - bardzo znany produkt, którego miniaturę kupiłam w zestawie. Ładnie pachniał, przyjemnie nawilżał, ale nie widzę potrzeby stosowania go jeszcze po kremie nawilżającym. Nie zawiera silikonów, ale jakoś nie mogę się przekonać, żeby go stosować regularnie. Może kiedyś się skuszę na duże opakowanie, ale póki co nie widzę takiej potrzeby.
Trochę się tego nazbierało. 
Z każdym takim postem bardzo się cieszę, ponieważ oznacza to tyle, że zrobiło się miejsce na nowe kosmetyki.
Tak jak już pisałam - mam kilka pomysłów na nowe posty, więc mam ogromna nadzieję, że po bardzo długiej przerwie zacznę bardziej regularnie publikować!
Pozdrawiam, Marta



2 komentarze:

  1. Też uwielbiam Korresa i zgadzam się co do pianek do mycia z Rituals. Moim ulubionym zapachem jest Happy Budda, koniecznie wypróbuj!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...