Cześć Dziewczyny, ostatnio miałam okazję przetestować niektóre produkty do demakijażu, mycia oraz tonizacji skóry twarzy. Są wśród nich nowości, są ulubieńcy, ale są też rozczarowania. Oczyszczanie twarzy jest dla mnie obecnie najważniejszą kwestią w pielęgnacji, zaraz po niej znajduje się nawilżanie, a reszta jest uzupełnieniem tej podstawy.
Produkty, o których będę się rozpisywać pochodzą ze stałej, klasycznej kolekcji pielęgnacyjnej Sephora Collection. Niedawno wyszły też kosmetyki w mniejszych opakowaniach Sephora Colorful Skincare. Nie sposób ich nie zauważyć, bo są zdecydowanie bardziej kolorowe, ale też są mniej zróżnicowane w formułach i zastosowaniach, gdyż są tworzone zgodnie z zasadą "jeden kolor, jeden składnik, jedna korzyść". Myślę, że na przegląd tych kosmetyków też przyjdzie czas...
Silnie oczyszczający żel do mycia twarzy z ekstraktem z zielonej herbaty. Opakowanie jest bardzo proste. Biorąc jednak cenę produktu i porównując do tych drogeryjnych oczekiwałabym, że będzie bardziej cieszyć oczy. W każdym razie jest lekkie i przyjazne w trakcie podróżowania, dobrze dopasowane do konsystencji, bo nie było żadnego problemu, żeby produkt zużyć do samego końca.
Konsystencja jest typowa dla żelu, świetnie się pieni, dlatego z powodzeniem używałam ten kosmetyk z moją szczotką Clarisonic. Wydajność oceniam bardzo dobrze, taka tubka starczała mi na 2-3 miesiące codziennego używania, czasem nawet 2 razy dziennie. Żel sam w sobie był przezroczysty, a zapach - wyraźnie cytrusowy, niestety z gatunku tych chemicznych, więc niezbyt przypadł mi do gustu.
Działanie oceniam na dobre 4+. Jest to na pewno produkt dobrze oczyszczający skórę po uprzednim demakijażu. Skóra nie była "skrzypiąca", ale niestety w dni kiedy była przesuszona odczuwałam ściągnięcie. Na pewno poleciłabym go osobom ze skórą normalną, mieszaną, tłustą i tym, który po prostu lubią efekt porządnie oczyszczonej buzi. Jeśli chodzi o skład to nie zachwyca. Znajdziemy w nim m.in. SLES i substancje zapachowe dość wysoko w spisie. Z dobrych składników mamy kwas cytrynowy, który posiada właściwości nawilżające, stymulujące fibroblasty do produkcji włókien oraz normalizuje proces rogowacenia naskórka, a także ekstrakt z zielonej herbaty o działaniu regenerującym, tonizującym, przeciwdziałającym rozwojowi stanów zapalnych na skórze. Wpływa ściągająco na skórę, przeciwtrądzikowo, antyoksydacyjnie, dzięki katechinom, które chronią skórę przed drobnoustrojami.
Cena: 30 zł; 125 ml; Sephora stacjonarnie lub w sklepie internetowym
Żel oczyszczająco-rozgrzewający klonowy. Opakowanie jest identyczne jak produktu powyżej, jednak tutaj nie pasuje to do konsystencji i utrudnia użytkowanie.
Konsystencja
jest gęsta jak na żel do mycia twarzy, z trudem wydobywa się z opakowanie, jest lepiący., wręcz przypomina mi miód. Bezbarwny. Zapach podobny do żelu
zielonego, czyli lekko cytrusowy.
Działanie. Kupiłam go z intencją używania przed maseczkami, aby oczyścić i rozgrzać skórę, a tym samym otworzyć pory, na które miałyby działać później inne kosmetyki. Jeśli chodzi o grzanie to w momencie kiedy pocieramy suchą
skórę rzeczywiście wydziela się ciepło, w momencie kiedy przestajemy - ciepła także nie ma, jednak odrobina ciepłego powietrza, czy np.
pary wodnej i znów czuć grzanie. Na mokrej skórze efekt jest ledwie zauważalny. Jeśli chodzi o mycie to tutaj jest wielkie rozczarowanie. Produkt według mnie nie nadaje się do oczyszczania skóry. Praktycznie się nie pieni, nie domywa makijażu, a mnie dodatkowo strasznie drażniła lepiąca konsystencja. Skończyło się na kilkukrotnym użyciu na oczyszczonej skórze tuż przed maską i dałam sobie spokój, produkt poszedł dalej w świat.
Cena: 39 zł; 125 ml; Sephora stacjonarnie (wycofywany z oferty)
Pianka oczyszczająca z ekstraktem z glinki ghassoul. Opakowanie to metalowa butelka ze specjalnym aerozolem tworzącym pianę. Pierwszy minus jaki dostrzegam to brak możliwości kontroli stopnia zużycia kosmetyku, a ja bardzo nie lubię niespodzianek. Poza tym nakrętka i dozownik są wiecznie brudne od resztek pianki.
Konsystencja w pierwszym momencie po aplikacji to bardzo puszysta pianka, wręcz trzeba uważać, żeby nie nabierać jej za dużo, bo szybko rośnie i robi się z tego niezły bałagan. Po rozsmarowaniu zamienia się w emulsję. Wydajność zależy w dużej mierze od tego jak szybko nauczymy się odpowiednio dozować produkt. Sama go dużo zmarnowałam... Kolor jest szary, gdzieniegdzie widać wyraźne cząsteczki glinki. Zapach trudno mi określić dokładnie, jest świeży dosyć uniwersalny jeśli chodzi o stosowanie zarówno przez kobiety jak i mężczyzn.
Działanie. Mimo, że producent deklaruje, że produkt ten działa jak magnes na zanieczyszczenia to dla mnie nie sprawdza się jako produkt po demakijażu podczas wieczornego mycia. Po prostu wolę coś mocniejszego, coś co da mi pewność dogłębnie oczyszczonej skóry. Plus pianka ta nie nadaje się do stosowania z Clarisoniciem. Zdecydowanie lepiej mi się go używa przy porannym myciu. Świetnie zmywa resztki kremów i ewentualne sebum. Skóra jest odświeżona i matowa. Myślę, ze na takim efekcie będzie nie tylko zależeć kobietom ze skórą mieszaną czy tłustą, ale także mężczyznom.
Cena: 40 zł; 150 ml; Sephora stacjonarnie lub w sklepie internetowym
Oczyszczający olejek w piance z ekstraktem z miodu akacjowego. Opakowanie dokładnie takie samo jak przy produkcie powyżej. Takie same wady jak i zalety, dlatego już to pominę.
Konsystencja zaraz po aplikacji również identyczna, jednak różni się po rozmasowaniu na skórze. Zamiast emulsji mamy olejek, nie jest on jednak tak tłusty jak następny produkt. Powiedziałabym, że to taki lekka wersja olejku do demakijażu. Wydajność bardzo podobnie jak powyżej, jednak tego produktu zużywam trochę więcej, ponieważ muszę go dokładać np. na okolice oczu do dokładnego demakijażu maskary. Także finalnie nie wypada zbyt korzystnie w tej kwestii. Kolor biały, zapach bardzo świeży, cytrusowo-kwiatowy.
Działanie. Na pewno makijaż usuwa delikatnie, ale nie zgodzę się z określeniem skutecznie. Z lekkim, codziennym makijażem jeszcze jakoś się upora, ale z tym wyjściowym, albo tym o przedłużonej trwałości na pewno nie. Mimo, że po użyciu skóra nie jest podrażniona, ściągnięta , to nic mi po tym skoro później nadal mam resztki makijażu na szczoteczce sonicznej. Poza tym nie wyobrażam sobie, aby to był jedyny produkt myjący w pielęgnacji. Plus za zastosowanie miodu, szkoda tylko, że jest przedostatni w składzie...
Cena: 40 zł; 150 ml; Sephora stacjonarnie lub w sklepie internetowym
Olejek do demakijażu z olejkiem z bawełny. Opakowanie to plastikowa butelka z pompką. Od razu zaznaczam, że nie zadaje się na wyjazdy, bo po pierwsze rozlewa się, a po drugie jest po prostu duże. Poza tym nie mam zastrzeżeń.
Konsystencja typowa dla tego typu produktów, zauważyłam jednak, że po pewnym czasie na dnie butelki tworzy się jakiś osad, ale nie mam pojęcia z czego miałoby to wynikać. W połączeniu z wodą olejek zmienia się w białe mleczko. Wydajność produktu określiłabym jako przeciętną, ale też jest to spowodowane ilością jako zużywam jednorazowo (2-3 pompki). Zdarzało się przy "solidniejszym" makijażu, że musiałam go zmywać 2, a nawet 3 razy, więc szło wtedy 5-8 pompek. Przy ciężkich podkładach robiła się z tego straszna pasta, którą trudno było ściągnąć ze skóry. Okropny widok. Bezbarwny. Zapach delikatny, ale niezbyt przyjemny w moim odczuciu. Pewnie miał nawiązywać do bawełny, ale jak dla mnie śmierdzi jak wosk ze świecy.\
Działanie. Z początku byłam tym produktem oczarowana. Domywał każdy makijaż, chociaż czasem już za pierwszym, a czasem dopiero za drugim razem. Świetnie sprawdził się zarówno do demakijażu twarzy jak i oczu. Wiem też, że wiele osób używa go do czyszczenia gąbek do makijażu, ja jednak tego nie próbowałam. W składzie znajdziemy regenerujący olej z nasion bawełny, olej abisyński, olejek jojoba, olej z nasion słonecznika, witaminy A i E, ale także olej mineralny i to jako pierwszy. I to właśnie parafina przesądziła, że finalnie z tym produktem wyjątkowo się nie polubiłam. Otóż mimo, że od razu po demakijażu nie czuć filmu na skórze to w rezultacie długotrwałego stosowania może zapychać. Stało się tak zarówno w moim przypadku jak i mojej koleżanki, która nabawiła się kilkudziesięciu podskórych grudek, których nie mogła się przez długi czas pozbyć.
Cena: 46 zł; 190 ml; Sephora stacjonarnie lub w sklepie internetowym
Tonik pobudzający z ekstraktem z żeń-szenia. Opakowanie to plastikowa butelka
zakończona dozownikiem, który można schować, wcisnąć do środka, więc
można zabrać go w podróż bez obaw, że coś się wyleje. Chociaż to dość
duże opakowanie, więc do podróżnej kosmetyczki można zaopatrzyć się w
małe opakowanie 50 ml. Jedyną wadą jaką zauważyłam w opakowaniu to naklejka,
która odkleja się na brzegach i marszczy, czego nie da się naprawić i
strasznie mnie to wkurza, bo po raz kolejny - w Sephorze jest to najtańsza linia pielęgnacyjna, ale porównując to do innych produktów na rynku wcale tak tanio to nie wychodzi. To już jest czepialstwo, ale wolałabym aby miał atomizer, jak większość toników, które mam w swojej kolekcji.
Konsystencja jest wodnista,
jak to z tonikami bywa. Nie zostawia żadnego filmu, skóra się nie klei.
Jest bezbarwny, zielona jest tylko butelka. Zapach jest znowu identyczny z zapachem poprzednich produktów, czyli coś między cytryną a zieloną herbatą, ale w
takim Liptonowym wydaniu.
Działanie. Na pewno jest to produkt, który odświeżał, spokojnie można go stosować rano/wieczorem jak i idealnie sprawdzi się do przemywania twarzy w ciągu letniego dnia. Czy coś poza tym? Nie jestem pewna, gdyż mimo regularnego stosowania nie zauważyłam żadnej różnicy w wyglądzie skóry. Skład zawiera m.in. łagodzący panthenol, wyciąg z oczaru wirgilijskiego oraz, podobnie jak żel z tej linii kwas cytrynowy i ekstrakt z Cassia Angustifolia, czyli senna alexandrina, która zawiar duże ilości flawonoidów o działaniu antyoksydacyjnym, ściągającym, ochronnym przed drobnoustrojami. Problem w tym, że składniki te są w śladowych ilościach gdzieś pod koniec spisu. Jak dla mnie jest dużo innych, lepszych w działaniu i pod względem składu kosmetyków, w dużo przystępniejszych cenach.
Cena: 30 zł; 200 ml (dostępne w 3 pojemnościach); Sephora stacjonarnie lub w sklepie internetowym
Podsumowując, w asortymencie produktów Sephora Collection znajdziemy wiele nowych formuł i ciekawych składników. Do moich ulubionych zaliczam żel oczyszczający z zieloną herbatą oraz piankę z glinką. Nie są bez wad, ale na tyle mi sprzyjały w pielęgnacji, że z chęcią zużywam kolejne opakowania. Pianka-olejek oraz tonik nie zachwyciły mnie, ale myślę, że wielu osobom mogą się sprawdzić. Natomiast żel klonowy i olejek do demakijażu uważam za buble, bo nie spełniają obietnic... Tak jak już pisałam mimo, że w Sephora jest to najtańsza opcja pielęgnacji to w porównaniu z produktami drogeryjnymi czy aptecznymi wypadają naprawdę kosztownie. Ja zdecydowanie wolę bardziej naturalną pielęgnację, co nie oznacza, że jeszcze czegoś od Sephora nie przetestuję.
A czy Wy skusiłyście się kiedyś na pielęgnację marki Sephora?
Pozdrawiam, Marta
Lubie linie Sephora i chetnie poszerze swoj asortyment , ktory mam ;D
OdpowiedzUsuńChętnie poczytam o produktach, które polecasz :)
UsuńCiekawe produkty
OdpowiedzUsuńSkusisz się na któryś?
UsuńPozdrawiam :)