Cześć Dziewczyny, kolejny wakacyjny miesiąc za nami. Ja dopiero ruszam na urlop, ale zanim przyjemności to postanowiłam rozprawić się jeszcze z pustymi opakowaniami w poście denkowym. Znowu trochę się tego nazbierało, a co najlepsze zużyłam też kilka kosmetyków kolorowych, co daje mi wolną drogę do zakupu kolejnych! Znajdzie się tu zdecydowana większość hitów, ale trafiły się też wpadki kosmetyczne, po które na pewno nie sięgnę ponownie...
- L'OREAL ELNETT lakier do włosów Maksymalne utrwalenie - bardzo rzadko sięgam po lakiery do włosów, bo sporadycznie je układam w taki sposób, żeby wymagały utrwalenia. Elnett w zupełności mi wystarcza, daje się go łatwo wyczesać, ładnie pachnie, chociaż bardzo intensywnie i nie każdemu może się to podobać. W dodatku podoba mi się jego złote opakowanie. Myślę, że kupię ponownie.
- GARNIER FRUCTIS wzmacniająca odżywka do włosów Grow Strong - bardzo przeciętny produkt, sprawdzała się jako odżywka ułatwiająca rozczesywanie, ale na pewno nie odżywiała włosów w sposób, w jaki bym sobie życzyła. Tym bardziej, iż producent zapewnia nas o sile działania ceramidów i aktywnych koncentratach z owoców zawartych w jego produkcie. Nie kupię ponownie.
- BALEA GARDEN EDEN pianka do mycia rąk - nigdy nie miałam słynnych mydeł-pianek z Bath&Body Works, bo zwyczajnie szkoda mi na nie pieniędzy i mam do nich ograniczony dostęp. Będąc w DM za 1,25€ kupiłam odpowiednik Balea głównie skuszona pięknym opakowaniem. Produkt średnio wydajny (na pewno mniej niż klasyczne kremowy mydła), ale przyjemny w użyciu. Zapach mnie trochę rozczarował, bo spodziewałam się czegoś mocno owocowego albo kwiatowego, a jest stosunkowo nijaki. Powiedziałabym, że pachnie jak delikatne kwiatowe perfumy. Mimo wszystko bardzo się cieszę, że przetestowałam ten produkt. Przy kolejnej okazji poszukam innej wersji.
- RITUALS pianka do mycia Happy Buddha - jeden z kosmetyków, który podbił moje serce! Pisałam już recenzję na temat innych wariantów zapachowych tych kosmetyków TUTAJ, ale to Buddha okazał się najlepszy. Aromat pomarańczy z drzewem cedrowym raz przypominał mi colę, a raz męskie perfumy. W dodatku unosił się w łazience jeszcze długo po mojej kąpieli. Samodzielne opakowanie jest dość drogie bo kosztuje 38 zł w Sephorze, ale nie widziałam jeszcze dużych zestawów. Na pewno jak się pojawią to kupię sobie i bliskim, póki co muszę kupować indywidualnie.
- CLINIQUE płyn złuszczający 3-kroki dla skóry suchej i mieszanej 2 - tę wielką butlę kupiłam dawno temu okazyjnie w Sephorze za jakieś 90 zł za 487 ml, gdzie 400 kosztowało 145. Pompka, na którą kładzie się wacik to ułatwienie przy tak dużym opakowaniu, ale sam produkt nie jest godny polecenia. Przede wszystkim jest bardzo alkoholowy, przez co może przesuszać skórę. Zużyłam go teraz latem, kiedy nie nosiłam makijażu i w ciągu dnia właśnie tak matowiłam skórę. Mentol dawał przyjemne uczucie chłodu w największe upały, ale wiedziałam, że nie jest to najlepsze co mogę dla swojej skóry zrobić. Mam jeszcze numer 3 dla skóry mieszanej/tłustej, ale jak je skończę nie kupię go ponownie.
- PIXI tonik złuszcający Glow Tonic - ten kosmetyk z kolei bardzo mi się spodobał. Do tej pory można go było dostać w Sephorze tylko w małym opakowaniu (100 ml), ale już weszły duże (250). Świetnie się sprawdza, a co najważniejsze ma dużo lepszy skład niż Clinique. Jedyna wada to cena przy małej wydajności, ale i tak kupiłam już większą butelkę.
- DR IRENA ERIS CLEANOLOGY dwufazowy płyn do demakijażu - beznadziejny płyn i całe szczęście, że miałam jego miniaturę, a nie duże opakowanie, z którym musiałabym się męczyć. Główny zarzut to, to że się nie łączył. Po wstrząśnięciu momentalnie wracał do dwóch faz, więc nie dało się go używać zgodnie z założeniem. Na pewno nie kupię ponownie.
- EVREE odświeżający płyn micelarny - Jak widać na opakowaniu kupiłam go podczas promocji. Okazało się, że całkiem dobrze zmywa makijaż i jest delikatny dla skóry i oczu. Przyjemnie i świeżo pachniał. Jednak chyba finalnie wolę olejki, wylewanie płynu na wacik jest dla mnie dużym marnotrawstwem, więc skończę te płyny, które jeszcze mam w zapasie i zacznę testować inne metody demakijażu.
- SEBAMED emulsja do mycia twarzy - dobrze mi znany kosmetyk, bo moja mama kupuje go od wielu lat. Dobrze domywa resztki makijażu, ale nie podrażnia. Pewnie znów kiedyś trafi w moje ręce.
- TOO COOL FOR SCHOOL pianka do mycia twarzy - potraktowałam ten produkt jako gadżet, odskocznie od klasycznych żeli i szczerze mówiąc byłam sceptycznie nastawiona. Okazało się jednak, że bardzo dobrze domywa skórę po demakijażu, daje lekkie uczucie ściągnięcia porów. Jedyne to trzeba się nauczyć je dozować, bo szybko pęcznieje i z początku dużo pianki po prostu marnowałam. To była mniejsza wersja ze świątecznego zestawu, ale występuje też w Sephorze zarówno małe jak i duże opakowanie. Może kiedyś skuszę się ponownie na mniejsze.
- KORRES OLYMPUS TEA pianka oczyszczająca - nie wiem czemu ten produkt został nazwany w ten sposób, bo jest to po prostu kremowy żel, który można spienić, ale ok... Bardzo wydajny, świetnie się sprawdzał do Clarisonica, opakowanie z pompką i 88,5% składników pochodzenia naturalnego. Bardzo polubiłam ten produkt, chociaż cena jest trochę za wysoka, bo to tylko żel do mycia twarzy. Możliwe, że do niego wrócę.
- KORRES MAGNOLIA serum - serum, które możno stosować do twarzy, ale też pod oczy. Ma lekką wodnistą konsystencję, która szybko się wchłania. Co do działania anti-aging się nie wypowiem, bo za wcześnie na to, ale dobrze dodawało nawilżenia skórze. Dość mocno i specyficznie pachnie i, jak to z naturalnymi kosmetykami bywa, zmienia konsystencję, ale mi to nie przeszkadzało. Nie wiem czy kupię ponownie, czy nie poszukam czegoś lepszego.
- ESTEE LAUDER ADVANCED NIGHT REPAIR krem-żel pod oczy - mimo, że to kosmetyk z kultowej serii mnie wcale nie zachwycił. Ma beznadziejne opakowanie, niehigieniczne i trudno z niego nabrać produkt. Jak na mocno regenerujący krem działa przeciętnie i w tej roli wolę krem pod oczy Nacomi za 20 zł. Nigdy więcej kremu pod oczy, z tej serii na uwagę zasługuje tylko serum do twarzy.
- ISANA sól do kąpieli Czas Marzeń - zapach lawendy to jest to, co kocham niezmiernie, ale w tej soli niestety niewiele go dostałam. Wanilia wybiła się na pierwszy plan, a po kilku minutach właściwie niewiele już czułam. W porównaniu z solą Tetesept wypada bardzo słabo, więc raczej nie kupię ponownie.
- SEPHORA maska do stóp Lawenda - to moje kolejne opakowanie, lubię je stosować między skarpetkami złuszczającymi. Szkoda tylko, że efekt nawilżenia jest bardzo krótkotrwały. Możliwe, że kupię ponownie.
- SKINFOOD maska rozświetlająca w płacie Cytryna - ostatnio słyszałam, że maski w płacie nie dają innych efektów poza chwilowym nawilżeniem, mimo to są tak popularne. Z tą nie było inaczej, ale nie mam jej tego za złe. Delikatnie nawilżyła skórę, odświeżyła i zrelaksowała, ale na pewno 15 min nie starczy na rozświetlenie, a tym bardziej na rozjaśnienie. Z tego co kojarzę, to chyba pojedyncze maski zostały wycofane z Sephory, więc nie kupię jej ponownie.
- EFEKTIMA hydrożelowe płatki pod oczy White-Compress - płatki żelowe Efektimy są moimi ulubionymi. W cenie kilku złotych dostajemy naprawdę dobrą jakość. Szkoda, że nie ma dużego opakowania, bo na pewno bym je kupiła, aby mieć ich zapas! Póki co mam zapas pojedynczych kartoników.
- BEAUTY BLENDER gąbka do makijażu - czarny Beautyblender jest najlepszy, najestetyczniej wygląda, bo się nie odbarwia. Ten egzemplarz starczył mi na 5-6 miesięcy, ale czas najwyższy sięgnąć po nową sztukę. Kupię ponownie.
- MARC JACOBS maskara O!Mega Lash - całkiem fajny tusz, można nim uzyskać zarówno naturalny jak i bardzo mocny efekt. Jest dość droga, a szybko wysycha, także jest to średnio ekonomiczna zabawa. Poza tym podobają mi się proste i eleganckie opakowania MJ, ale chyba w najbliższym czasie chciałabym przetestować inne tusze, ale może kiedyś wrócę do niego.
- L'OREAL VOLUME MILLION LASHES maskara Fatale - całkiem fajna maskara, ładnie rozdziela i wydłuża rzęsy. Jest trwała i wydajna. W porównaniu do droższych maskar wypada rewelacyjnie. Kupię ponownie.
- LAURA MERCIER puder (Translucent) - pokochałam ten puder. Sprawdza się świetnie pod oczy jak i do reszty twarzy. Daje mat, ale ma satynowe wykończenie, które pozostawia trochę "życia" na twarzy. Używam kolejne opakowanie.
- SMASHBOX STUDIO SKIN podkład (1.2) - byłam sceptycznie nastawiona, bo producent naprawdę dużo obiecuje. Nawilżenie, formuła beztłuszczowa i długotrwałość, to brzmi bardzo dobrze, aż nierealnie. Krycie ma średnie, trwałość przyzwoite, ale jest komfortowy dla skóry. Kolor był żółtawy, ale jasne odcienie wcale nie są takie jasne. Możliwe, że kiedyś do niego wrócę, ale teraz testuję inne podkłady.
- URBAN DECAY NAKED SKIN korektor (Fair Neutral) - zdecydowanie mój ulubiony korektor. Jest lekki, ale ładnie kryje, w dodatku jasny kolor jest naprawdę jasny i mogę go używać do rozjaśniania/konturowania. Mam kolejne opakowanie w użyciu.
- EFEKTIMA nawilżająco-tonizująca mgiełka w sparyu - pisałam już o matującej wersji tego sprayu TUTAJ, którą zresztą bardzo polubiłam.Ta nawilżająca jest dla mnie najlepszym zamiennikiem dla słynnego Fix+ z MAC i właśnie w tej roli, czyli nawilżającego sprayu scalającego makijaż jej używam. Chociaż zdarzało mi się pryskać nią twarz jak tonikiem, jednak mam masę innych toników. Mam masę innych fixerów, które muszę zużyć, ale możliwe, że kiedyś do niej wrócę.
- CHANEL woda perfumowana Coco Mademoiselle - ten zapach jest ze mną od kilku lat i należy do grona klasyków. Teraz używałam go z sentymentu, bo mam dużo innych ciekawszych zapachów, ale niewykluczone, że kiedyś do niego wrócę.
- BVLGARI woda perfumowana Jasmin Noir - moje najukochańsze perfumy. To była miniatura, którą dostałam do zakupów, ale zdecydowanie muszę kupić pełnowymiarowe opakowanie.
Kolejny miesiąc minął jeszcze szybciej niż poprzedni. Całe szczęście, że jeszcze wrzesień będę mogła wypoczywać, przed nadchodzącym trudnym semestrem.
Niezmiernie się cieszę na nadchodzący wyjazd .
Mam nadzieję, że wy również wypoczęłyście.
Pozdrawiam, Marta
Tyle produktów, a ja większość widzę na oczy pierwszy raz! Kilka z nich dopisałam do swojej listy "do kupienia" :D
OdpowiedzUsuńhttp://the-fight-for-a-dream.blogspot.com
Chętnie się dowiem co to za produkty i jak się u Ciebie sprawdzą, oby jak najlepiej ;)
UsuńWow, ile kosmetyków! Kilka znam z własnej kosmetyczki - Rituals, Pixi, Loreal :D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTa woda perfumowana od Chanel pachnie cudownie, mój zapach! Mam już trzecią chyba z rzędu :P
OdpowiedzUsuńWcale się nie dziwię, ten zapach może uzależnić ;)
Usuń